Strona:Dzieła Williama Shakspeare I tłum. Hołowiński.djvu/375

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
365
OBJAŚNIENIE.

capello, jak powiada Girolamo, jedna z kobiet wzięła w taniec Romea, który potańczywszy z nią chwilę i korzystając ze swego wprowadzenia w koło bawiących się, wziął Julię z drugim tańczącą. Jak tylko uczuła dotknięcie jego ręki, rzekła: „Błogosławione przyjście twoje!“ — A on ściskając jéj rękę zapytał: „Jakież błogosławieństwo pani przynoszę?“ — Na to uśmiéchając się odpowiedziała: — „Niech się pan nie dziwi, że błogosławię jego przyjście, bo Markurio długo tu mię ziębił, a pan swoją grzecznością rozgrzewasz,“ (ten młody Markurio, kochany od wszystkich dla przyjemności swego dowcipu, zawsze miał ręce zimniejsze od lodu). Na te słowa rzekł Romeo: — „Nadzwyczaj jestem szczęśliwy, jeśli w czemkolwiek jéj mogę usłużyć.“ Taniec się kończył i Julia mogła mu tylko powiedziéć: „Niestety, więcéj jestem twoją jak moją.“ Romeo często udawał się w małą uliczkę, na którą wychodziły okna Julii: jednego wieczoru poznała go po czychaniu, czy po innym znaku, i otworzyła okno; przywitali się jak najgrzeczniéj, (cortesissimamente), i długo rozprawiając o swojej miłości, postanowili się pobrać bez względu na wszelkie następstwa, za pomocą brata Lonarda Franciszkana, co był wielkim teologiem, filozofem, dziwnym dystyllatorem, biegłym w czarnoxięztwie i spowiednikiem prawie całego miasta. Udał się do niego Romeo, a zakonnik mając na względzie wziętość, jakąby pozyskał nie tylko u władzcy dożywotniego, ale u wszystkich, przez połączenie i pogodzenie tych dwóch domów, skłonił się na prośbę kochanków. W czasie postu, kiedy spowiedź nakazana, Julia idzie ze swoją matką do kościoła Ś. Franciszka w cytadelli, staje piérwsza przy konfessionale, po którego drugiéj stronie już był Romeo, co przyszedł także ze swoim ojcem; xiądz połączył ich ręce szlubem przez otwarte pierwéj konfessionału okienka. Potém, za pomocą zręcznéj staruszki, bawiącej w domu Julii, nowożeńcy przepędzili całą noc razem w ogrodzie jéj ojca.
Tym czasem po wielkanocy liczna banda Kapelletów spotkała niedaleko od bramy werońskiéj kilku Montekkiów i napadła na nich, zagrzana przez stryjecznego brata Julii Teobalda, który widząc, że Romeo wszelkie czyni usiłowanie, aby pohamować tę bitwę, natarł na niego i zmusił do walki, a w niéj sam padł trupem, pchnięty w gardło mie-