Strona:Dzieła Williama Shakspeare II tłum. Hołowiński.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
60
MAKBET.

Dwie są równe strony: tu pośrodku siędę:
Héj w radości wolność; będziem w koło pić. —

(przychodzi do zbójcy i mówi ciszéj):

Krew na twarzy twojéj.

PIERWSZY ZBÓJCA.

To jest Banka krew.

MAKBET.

Lepiej ze na tobie, niż tu miałby być.
Już odprawion?

ZBÓJCA.

Tak jest, panie mój, jemum przerżnął gardło.

MAKBET.

Ty najlepszy w swiecie jesteś gardło-rzeznik,
Lecz i dobry ten, co Fleanca zarznął.
Gdyś to zrobił sam, nic równego tobie.

ZBÓJCA.

Najjaśniejszy Panie, uciekł jego syn.

MAKBET.

Chory jestem znów, byłbym zdrów inaczej
Jako marmur cały, jak opoka stały;
Wielki i powszechny jak powietrza płyn:
Dziś sciśniony, zgięty, skuty i związany
W podłéj niepewności i obmierzłym strachu.
Lecz bezpiecznyż Banko?

ZBÓJCA.

Tak, bezpieczny już, teraz mieszka w rowie,
I dwadzieścia ran pluszcze w jego głowie,
Z których i najmniejsza śmierć przynosi.