Strona:Dzieła Williama Shakspeare II tłum. Hołowiński.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
51
AKT TRZECI.

Ciągle straszy mnie; przednim moja dusza
Słabnie w mocy swej; jak Antoniusza,
Mówią przed Augustem. Łajał wróżki on,
Skoro tylko dla mnie zwiastowały tron,
Kazał wróżyć sobie i w proroczy głos
Pozdrowiły go ojcem wielu królów:
Czczą koronę włożył na mą głowę los,
I bezpłodne berło wetknął w moje dłoń,
Które obcéj ręce gwałtem oddać muszę
A nie swemu dziecku. Gdy to będzie tak,
Dla potomków Banka pokalałem duszę;
Dla nich najlepszego Dunkana zabiłem;
W mój pokoju kielich dla nich zółć wpuściłem
I najdroższy skarb wieczną moję duszę
Dałem szatanowi w piekło na katuszę,
By ich zrobić królmi, króle twój ród, Banku!
Raczéj niż to, losie, ze mną wstąp do szrauku,
I do upadłego będziem bić sié! — Kto tam?

Wchodzi Sługa z dwóma Zbójcami.

Idź i stój za drzwiami, aż cię wezwę sam.
Wszak to wczoraj z wami jam rozmowę miał?

PIERWSZY ZBÓJCA.

Tak, Pan Najjaśniejszy z nami mówić chciał.

MAKBET.

Czyście słowa me wzięli pod rozwagę?
Wiecie, że to on cały przeszły czas
Pod fortuny ciosem ciągle trzymał was,
Gdyście posądzali najniewinniej nas:
Na rozmowie przeszłej jasno okazałem,
Knuty na was podstęp i zmylenie szyków,