Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. VII.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
33
AKT DRUGI. SCENA PIĄTA.

Dźwięku tej głupiej, szalonej rozpusty
Do uczciwego mego domu. Słyszysz?
Na kij Jakóba przysięgam, że nie mam
Żadnej ochoty do biesiadowania:
Tylko gwałt sobie czynię.

(Do Lancelota).

Idź waść naprzód;
Powiedz, że przyjdę.
Lancelot. Idę naprzód, panie.

(Do Jessyki).

Stań jednak panna w oknie, mimo tego,
Bo się tu zjawi ktoś o zmroku;
Wart, żeby przed nim nie kryć wzroku.

(Wychodzi).

Szylok. Co ci tam prawił do ucha ten hultaj
Z rodu Hagary? hę!
Jessyka. Powiedział tylko:
Bądź panna zdrowa; nic więcej.
Szylok. Ten urwis
Jest w gruncie nie tak zły, ale obżartuch,
Ślimak do pracy i skłonny do spania,
Jak świszcz. Nie trzymam trutniów w moim ulu,
Dlategom też go odprawił, tem chętniej,
Że poszedł w służbę do kogoś takiego,
Komu dopomódz nie omieszka pewnie
Do wypróżnienia pożyczonych worków.
Nuże, Jessyko, idź do domu. Może
Wrócę za chwilę. Zrób tak, jakem kazał;
A drzwi zarygluj. Zamknięta rzecz, święta:
Dobry gospodarz zawsze to pamięta.

(Wychodzi).

Jessyka. Bądź zdrów!
Jeśli mnie szczęście nie łudzi zdradziecko,
Nie mam już ojca, tyś utracił dziecko.

(Wychodzi).