Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. VII.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
31
AKT DRUGI. SCENA CZWARTA i PIĄTA.

Lancelot. Idę zaprosić mego dawnego pana, żyda, do mego nowego pana, chrześcijanina, na dzisiaj, na kolacyę.

Lorenco. Weź to i powiedz prześlicznej Jessyce,
Że przyjdę; powiedz jej to pokryjomu;
Pamiętaj i bądź zdrów.

(Wychodzi Lancelot).

No, cóż, panowie,
Chcecież należeć do tej maskarady?
Jam już zamówił pochodniarza.
Salarino. Chcemy,
I bardzo chcemy; zaraz pójdę za tem.
Solanio. I ja.
Lorenco. Zejdziesz się ze mną i z Gracyanem
W stancyi Gracyana, za godzinę.
Salarino i Solanio. Zgoda.

(Wychodzą obydwaj).

Gracyano. Nie byłże to list ten od pięknej hebrejki?
Lorenco. Muszę ci wyznać wszystko. Tak jest: właśnie
Pisze mi ona, jak ją z domu ojca
Mam uprowadzić; że się należycie
Zaopatrzyła w złoto i precyoza,
I ma już ubiór pazia w pogotowiu.
Jeśliby ojciec jej poszedł do nieba,
To tylko córce swojejby to winien;
Gdyby zaś jaka kara niebios miała
Spaść na nią samą, to chybaby za to,
Że winna życie niecnemu żydowi.
Pójdźmy, Gracyano, przeczytaj to idąc:
Jessyka będzie nam pochodnię niosła.

(Wychodzą).
SCENA PIĄTA.
Przed domem Szyloka.
Wchodzą SZYLOK i LANCELOT.

Szylok. Dobrze: przekonasz się na własne oczy
Czem jest Bassanio, a czem stary Szylok.
Pójdź tu, Jessyko! — Nie będziesz, jak u mnie,