Aż z potwarzami nie zrobicie końca.
Eskalus. Wszystko zbadamy troskliwie, mój książę.
Panie Lucyo, nie powiedzieliście, że według waszych wiadomości, to ów mnich Ludwik jest osobą nieuczciwą?
Lucyo. Cucullus non facit monachum; nie ma na nim nic uczciwego, prócz habitu; przytem wyrażał się o naszym księciu jak najniegodziwiej.
Eskalus. Prosimy was, abyście zostali tutaj aż do chwili, gdy on się zjawi, i świadczyli przeciw niemu; pokażemy, że ten mnich, to łotr osławiony.
Lucyo. Jak nikt inny w Wiedniu, na moje słowo!
Eskalus (do jednego z świty). Przywołać tutaj raz jeszcze ową Izabellę. Chcę z nią pomówić; proszę was, panie, pozwólcie mi ją badać; zobaczycie, jak jej dojadę.
Lucyo. Nie lepiej, panie, od tego, o którym sama mówiła.
Eskalus. Powiadasz?
Lucyo. Dalibóg, panie, gdybyście jej dojechali tak sam na sam, łatwiej by się wyspowiadała; bo publicznie, to będzie się może wstydziła.
Eskalus. Wezmę się z nią do rzeczy po omacku.
Lucyo. To właściwy jest sposób; z kobietami najłatwiej o północy.
Eskalus (do Izabelli). Bliżej, panienko; ta oto szlachcianka przeczy wszystkiemu, coś powiedziała.
Lucyo. Panie, oto idzie ten łotr, o którym mówiłem — idzie tu z profosem.
Eskalus. W samą porę; ale nie gadajcie z nim, dopóki was nie wezwiemy.
Lucyo. Pst!
Eskalus. Zbliżcie się, panie; nie nasadziliście tych kobiet, aby spotwarzyły lorda Angela! Zeznały, że tak było.
Książę. To fałsz.
Eskalus. Cóż to? Wiecie wy, gdzie jesteście?