W oczy jej tutaj udowodnię kłamstwo,
Że się do niego przyzna sama.
Książę. Słucham.
Nie uśmiechacież się na to, Angelo?
O, czcze zachody nieszczęsnych szaleńców!...
Podajcie krzesła!... Kuzynie Angelo,
Chcę być bezstronnym — więc wy bądźcie sędzią
Swej własnej sprawy! Czy to świadek, księże?
Niech nam nasamprzód odsłoni oblicze,
A potem mówi.
Maryanna. Wybaczcie mi, książę,
Ale nie prędzej odsłonię oblicze,
Aż mi rozkaże mój małżonek.
Książę. Jakto?
Wyście mężatką?
Maryanna. Nie, książę.
Książę. Więc panna?
Maryanna. O nie, mój książę.
Książę. Więc wdowa?
Maryanna. Nie, książę.
Książę. Więc nie mężatka, dziewica, ni wdowa?
Lucyo. Mości książę, zapewne jest tłukiem, bo — niejedna z takich nie jest ani panną, ani mężatką, ani wdową.
Książę. Zamknąć mu gębę; oby miał sposobność
Paplać w swej własnej sprawie.
Lucyo. Owszem, panie.
Maryanna. Książę! wyznaję, nie jestem mężatką,
Wyznaję również, iż nie jestem panną;
Poznałam mego małżonka, choć on się
W tem nie wyznaje, że mnie poznał.
Lucyo. A zatem był pijany, mój książę; nie może być inaczej.
Książę. Ze względu na milczenie życzyłbym sobie, abyś i ty był pijany.
Lucyo. I owszem, mości książę.
Książę. To nie jest świadek dla lorda Angela.
Maryanna. A właśnie o tem chcę mówić, mój książę.
Ta, co go przyszła skarżyć o porubstwo,