Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. IX.djvu/277

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
271
AKT TRZECI. SCENA SIÓDMA.

Jeszcze nie staliby, jak ci dwaj, wyżej.
Chętnie zmieniłabym płeć, aby zostać
Ich towarzyszem, gdy mnie zwiódł Leonat.
Belaryusz. Tak! Czas dziczyznę sprawić. Pójdź, mój synu!
Głód w rozhowory nie lubi się bawić,
Toż po wieczerzy dopiero, gdy łaska,
Opowiesz nam z swych przygód, co sam uznasz,
Jako stosowne.
Gwideryusz. Wejdź z nami do groty.
Arwiragus. Milszy nam jesteś, niźli noc puhaczom,
A skowronkowi dzień.
Imogena. Stokrotne dzięki!
Arwiragus. Skończcie już. Chodźmy.

(Znikają w głębi jaskini).
SCENA SIÓDMA.
Rzym.
Wchodzą dwaj SENATOROWIE i TRYBUNOWIE.

Pierwszy senator. Oto jest cesarskiego treść dekretu:
Ponieważ właśnie lud stoi pod bronią,
Celem podbicia Panonii, Dalmacyi —
Legiony nasze zaś w galijskiej ziemi
Nazbyt są słabe, by wojnę rozpocząć
Ze zbuntowaną Brytanią — należy
Powołać szlachtę. Prokonsulem będzie
Lucyusz; wam zasię, trybunowie, cesarz
Daje zupełną swobodę w zbieraniu
Rycerskich hufców. Niechaj żyje cesarz!
Trybun. Czy wodzem będzie Lucyusz?
Drugi senator. Tak jest, Lucyusz.
Trybun. On teraz bawi w Galii.
Pierwszy senator. Z tym legionem,
Który, jak rzekłem, macie uzupełnić.
Czas rozpoczęcia walki, liczbę wojska,
Wszystko to wasza rzecz będzie, obmyślić.
Trybun. Spełnimy, co nam obowiązek każe.

(Odchodzą).