Przejdź do zawartości

Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. IX.djvu/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
259
AKT TRZECI. SCENA CZWARTA.

Nie jesteś wiernym sługą. Samobójstwa
Zabrania rozkaz Boży, powstrzymując
Słabą mą rękę; nastawiam ci serce...
Lecz cóż to przed niem? Nie, nie chcę puklerza!
Niech ostrze wejdzie bez trudu, jak w pochwę.
To prawowierne listy Leonata.
Wszystkie-ż kacerstwem one? Precz, precz z wami,
Sprawcy mej złudy! Ani chwili dłużej
Nie chcę was czuć na sercu! Tak zawierza
Niejedno dziecię fałszywym swym mistrzom,
I choć zwiedzeni czują żądło zdrady,
Zdrajca bezkarnie dalej zgubę szerzy.
A ty, coś skłonił był mnie do oporu
Wobec rodzica; dla którego książąt,
Proszących o mą rękę, odtrącałam —
Sam przyznasz jeszcze, iż podobne czyny
Nie codzień rodzą się, że nie są zwykłe.
Sama boleję, gdy pomyślę o tem,
Jak kiedyś, skoro już się przeje tobie
Kobieta, wspólnie z tobą dziś grzęznąca
W toni upojeń — torturować ciebie
Będzie wspomnienie moje... Prędko, prędko!
Rzezaka ma-ż zachęcać jeszcze jagnię?
Gdzie masz nóż? Jesteś ty nazbyt leniwy
W spełnianiu tego, co pan ci nakazał.
A teraz ja ci każę!
Pisanio. Zacna pani!
Odkąd dostałem ten rozkaz, na chwilę
Ócz nie zmrużyłem...
Imogena. Więc zgładź mnie i — spać idź!
Pisanio. Niech raczej wprzódy sam siebie oślepię!
Imogena. Dla czegóż jąłeś się więc takiej sprawy?
Nadarmo-ż gnałeś tyle mil? A pretekst,
Miejsce i trudy, umęczenie koni,
I wybór czasu, strach o mą ucieczkę
Z dworu, (na który nigdy już nie wrócę),
Wszystko to po co? Warto-ż było, przyznaj,
Aż tyle przebyć, by wreszcie na miejscu,
Gdy sarna sama nastawia swe łono,
Łuk cofnąć?