Przejdź do zawartości

Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. IX.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
143
AKT TKZECI. SCENA PIERWSZA.

Służący. Pan najlepiej wiedzieć musi, z czyjego rozkazu pyta.
Pandarus. Nie rozumiemy się, przyjacielu. Ja jestem zanadto uprzejmy, a ty zanadto z głupia frant. Kto zamówił muzykę?
Służący. Nareszcie rozumiem was, panie. Otóż grają wezwani przez księcia Parysa, mego pana, który sam przybył ich posłuchać, a z nim śmiertelna Wenus, serce piękności, niewidoma dusza kochania —
Pandarus. Kto? Moja krewniaczka, Kresyda?
Służący. Nie, panie: Helena; czyż trudno domyśleć się z jej honorowych tytułów?
Pandarus. Przekonywam się, przyjacielu, że nie znasz jeszcze panny Kresydy. Przybywam, aby z Parysem pomówić o księciu Troilu. Chciałbym dopaść go jak najprędzej, gdyż sprawa gorąca, aż kipi.

(Wchodzą. Parys, Helena i orszak).

Najpiękniejsze pokłony tobie, mości książę i pięknemu twemu otoczeniu! Piękne życzenia jak najpiękniej zdążają ku wam piękną drogą! Przedewszystkiem ciebie one szukają, najpiękniejsza królowo! Piękne marzenia niechaj będą wezgłowiem dla pięknych twych skroni!
Helena. Zacny panie, sypiesz pięknemi słowy, jak z rogu obfitości.
Pandarus. Cieszy mnie, że słyszę wyrazy najpiękniejszego zadowolenia, urocza królowo. Najpiękniejszy książę, pyszne kawałki tnie ta muzyka!
Parys. Wam panie, na szczęście nie ucięła głowy. Skorzystamy z tego: toż to będzie co słuchać, gdy utniesz którą z własnych kompozycyi. Musisz bowiem wiedzieć, Helenko, że jestto prawdziwy mistrz harmonii.
Pandarus. Nie wierz, królowo...
Helena. O, panie!
Pandarus. Głos mój ochrypły; doprawdy, bardzo ochrypły.
Parys. O, znamy się na figlach!
Pandarus. Mam interes do księcia, droga królowo. Czy pozwolisz na słówko, mości książę?