Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. III.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
38
KRÓL JAN.

Eleonora. Zbladłeś, królu Francyi!
Nie puszczaj ręki jego.
Konstancya. Dyable! zważaj,
By Francya tego nie pożałowała.
Przez rozłączenie rąk tych jedną duszę
Piekło utraci.
Arcyks. austryacki. Słuchaj kardynała,
Królu Filipie!
Bękart. I cielęcą skórą
Okryj nikczemne członki jego.
Arcyks. austryacki. Dobrze,
Hultaju! Teraz muszę do kieszeni
Schować tę krzywdę.
Bękart. Bo najsnadniej ona
W twe spodnie wlezie.
Król Jan. Cóż kardynałowi
Powiesz? Filipie!
Konstancya. Powie, co kardynał
Jemu.
Ludwik. Mój ojcze! pomyśl. Tu różnica
Wielka. Nabywasz ciężką klątwę Rzymu
Lub tracisz lekką przyjaźń Anglii. Ojcze!
Wybierz, co mniejsze.
Blanka. To jest, klątwę Rzymu.
Konstancya. Ludwiku! mężnie! Dyabeł ciebie kusi
W postaci pięknej i nietkniętej żony.
Blanka. Mówisz, Konstancyo, nie jak wiara każe,
Lecz jak potrzeba radzi.
Konstancya. Gdy przyznajesz,
Że mam potrzebę, która stąd powstała,
Ze wiara znikła; wiedz, że ta potrzeba
Takiego trzyma się prawidła: wiara
Ożyje znowu, gdy potrzeba umrze.
Zniszcz tę potrzebę, wiara się podniesie,
Podnieś ją, wiara padnie podeptana!
Król Jan. Król jest wzruszony i nie odpowiada.
Konstancya. Oddziel się, oddziel, i odpowiedz dobrze.
Arcyks. austryacki. Tak uczyń, królu! nie trwaj w zawieszeniu.
Bękart. Nic nie zawieszaj, prócz cielęcej skóry.