Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jakże,
Czy przyjdzie?
Edyl.Idzie już.
Brutus.Z kim?
Edyl.Z Meneniuszem
I z pewną liczbą senatorów, którzy
Mu są życzliwi.
Brutus.Czy masz szczegółowy
Spis wszystkich głosów przez nas zwerbowanych?
Edyl. Mam go tu; oto jest.
Brutus.Są li spisane
Porządkiem cechów?
Edyl.Tak jest.
Brutus.Idźcie teraz
Wezwać w to miejsce gminy, skoro powiem:
„Tak ma być z mocy praw i woli ludu“,
Czyli to będzie śmierć, sztrof, czy wygnanie,
Niech, jeśli powiem: śmierć, chórem: śmierć, krzyczą,
Sztrof, jeśli powiem: sztrof, wygnanie, jeśli
Powiem: wygnanie, obstając przy dawnej
Prerogatywie swojej i legalnej
W tej mierze władzy.
Edyl.Powiem im.
Brutus.A skoro
Raz zaczną krzyczeć, niech nie poprzestają,
Owszem z całego gardła wrzeszczą, nagląc
O przyspieszenie wydanego przez nas
Wyroku.
Edyl.Bardzo dobrze.
Sycyniusz.Niech się niczem
Zmiękczyć nie dają i bacznymi będą
Na wszelkie nasze skinienia.
Brutus.Spiesz po nich.

(Wychodzi Edyl).

Od razu wprawmy go w wściekłość. On przywykł
Zwycięsko wszelki pokonywać opór,
Żadnem się nie da powściągnąć wędzidłem.
Jak weźmie na kieł, wypowie nam wszystko,
Co żywię ślina mu poda, a wtedy