Przejdź do zawartości

Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/287

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
279
AKT TRZECI. SCENA SIÓDMA.

Kleopatra. Za to właśnie
Żeś mię w obozie, przed wodzami kilku,
Szkodliwą mienił.
Enobarbus. Za to, za to tylko?
Kleopatra. Czy więcej trzeba? skądże, to mi dowiedź,
Nie wolno mi tu zostać?
Enobarbus (na strome). Mam odpowiedź —
Jeżeli z jazdą klaczy pułk przybędzie,
Na cóż rumaki? każdą klacz dosiędzie
Wierzchowiec, z jeźdzcem.
Kleopatra. Śmieszysz mię, cóż potem?
Enobarbus. Okropnym dla nas będziesz tu kłopotem,
Nasz wódz nadwątli serce swe olbrzymie,
Czas, mózg i zdrowie. Już go łają w Rzymie
Za lekkomyślność. Wojskiem, jak tam sądzą,
Rzezaniec Fotyn i kokoszki rządzą.
Kleopatra. Niech Rzym przepadnie, niech języki zwiędną,
Co mnie szkalują, mnie wśród was niezbędną!
Mnie, com powinna, z królów krwi królowa,
Dać przykład mężom! Dość już, ani słowa,
Ja wam dostoję.
Enobarbus. Wara z nią szermierzyć.
Otóż naczelnik.

(Antoniusz wchodzi z Kanidyuszem).

Antoniusz. Któżby śmiał uwierzyć,
Że pominąwszy Tarent i Brundusium,
Jońskiego morza rozciął już obszary
I Toryn zabrał? — Wiesz o tem, kochana?
Kleopatra. Wiem, że pospiechu nikt nie ceni więcej
Niż opieszały.
Antoniusz. Przekąs nie pośledni,
Bo najczujniejszym przystałby rycerzom,
W zgromieniu gnuśnych. — A więc, Kanidyuszu,
Spotkamy się na morzu.
Kleopatra. Gdzieżby lepiej?
Kanidyusz. Na morzu, czemu?
Antoniusz. Bo mię tam wyzywa.
Enobarbus. Wyzwanie twoje nieraz już odrzucił.
Kanidyusz. Gdyś chciał odnowić tę Farsalską bitwę,
Gdzie Cezar zniósł Pompeja, on przeczuwał