Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
251
AKT DRUGI. SCENA DRUGA.

Enobarbus. Czcigodny Mecenasie, połowo serca Cezarowego, zacny przyjacielu mój, Agrypo, witajcie mi!
Agrypa. Dobry Enobarbie!
Mecenas. Cieszmy się z tak pomyślnego ukończenia sprawy. Czy mile czas schodził wam w Egipcie?
Enobarbus. Dzień biały spędzaliśmy w objęciach snu, a noc na wychylaniu puharów.
Mecenas. Czy prawda, że na ranny posiłek dla dwunastu biesiadników, ośmiu odyńców pieczonych stawiano wam na stół?
Enobarbus. Odyńce te znaczyły nam tyle, co dla orła mucha. Na ucztach miewaliśmy lepsze, godne wzmianki dania.
Mecenas. Jeśli wierzyć językom ludzkim, to musi to być wspaniała białogłowa?
Enobarbus. Serce Antoniusza podbiła za pierwszem widzeniem. Było to na rzece Cydnus.
Agrypa. I mnie doniesiono, że tam ją po raz pierwszy ujrzał.

Enobarbus. I z bogini twarzą.
Siedziała w łodzi; perły i klejnoty
Jej tron zdobiły: przód był szczerozłoty;
Z purpury żagle, woń ich tak podniosła,
Że wiatr aż omdlał; srebrny maszt i wiosła
Bijące w miarę przy stu fletni śpiewie
Dotknięta fala, jak w miłosnym gniewie
Za łodzią goniąc, z lekka ją kołysze.
Co do niej samej, tego nie opiszę:
Leżąca pod namiotem, w pół korabiu,
(Złotogłów lity, jasne tło z jedwabiu)
Kwiat sypie w kąpiel, gdzie się słońce płuka,
Piękniejsza od Wenery, w której sztuka
Przewyższa wdzięk przyrody. U jej boku,
Z dołkami w licach i z uśmiechem w oku,
Swawolnych dziatek pląsa rój wiosenny
Z wachlarzem pawim w ręku. Wiatr w pół-senny
Skroń ich całując pod różanym wieńcem,
Ubarwia żywszym gładką twarz rumieńcem
I chłodzi ją naprzemian.