Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ale oni powtarzają sobie, że nas trzeba krótko trzymać. Nasza chudość, widomy skutek nędzy naszej, jest ta­belą specyfikacyjną ich intrat, nasze cierpienia są dla nich lichwą. Zemścijmyż się za to, póki się nie obró­cimy w szczapy, a bogom wiadomo, że mówię to łaknąc chleba, nie zaś pragnąc zemsty.
Drugi obywatel. Nastajesz więc osobliwie na Kaja Marcyusza?
Pierwszy obywatel. Najbardziej na niego, bo on jest najzawziętszym na lud brytanem.
Drugi obywatel. Zważ, jakie on ojczyźnie wy­świadczył przysługi.
Pierwszy obywatel. Nie przeczę, moglibyśmy mu za nie wdzięcznością zapłacić, ale on sam sobie płaci za nie dumą.
Drugi obywatel. Być może, w każdym razie jednak nie godzi się źle o nim mówić.
Pierwszy obywatel. Powiadam wam, że co bądź dobrego zrobił, zrobił to jedynie dla zaspokoje­nia dumy. Niech tam ludzie delikatni, jak chcą, mó­wią, że on ojczyznę miał na celu; ja nie przestanę utrzymywać, że celem jego było przypodobanie się matce i wyniosłość, w którą rośnie w miarę zasług.
Drugi obywatel. Poczytujecie mu za występek to, co leży w jego naturze i czego tem samem nie może się pozbyć. Nie możecie jednak żadną miarą po­ wiedzieć, żeby był chciwy.
Pierwszy obywatel. Jeżeli tego powiedzieć nie mogę, nie idzie za tem, żeby mi brakło zarzutów, znalazłoby się ich tyle, że człowiek zmordowałby się ich wyliczaniem. (Krzyki za sceną). Cóż to za krzyki? Tamta część miasta powstała. Czegóż tu stoim i pa­plem! Dalej, do Kapitolu!
Obywatele. Dalej! dalej!
Pierwszy obywatel. Cicho, któż się zbliża?

(Wchodzi Meneniusz Agryppa).

Drugi obywatel. Szanowny Meneniusz Agryppa, ten był zawsze dobrym dla ludzi.
Pierwszy obywatel. On jeden jako tako pocz­ciwy, niechby wszyscy byli tacy tylko!