Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Mogli zawołać: „Chwała tobie, sprawco
Tego pokoju“ ! Synu mój, wiesz dobrze,
Że skutek wojen zawżdy jest niepewny;
Ale to pewna, że gdybyś Rzym zdobył,
Całym owocem twojego zwycięstwa
Byłoby takie imię, które nigdy
Z niczyichby ust nie wyszło bez przekleństw,
Pod którem takby pisały kroniki:
„Byłto szlachetny mąż, ale ostatnim
Postępkiem zmazał całą swoją przeszłość,
Zburzył ojczyznę; imię jego przeto
Zgrozą dla przyszłych pozostanie wieków“.
Ubiegałeś się o zaszczytny rozgłos,
Chciałeś majestat bogów naśladować,
Gromem powietrzne sklepienia rozsadzać,
A wżdyć do siarki swej użyłeś tylko
Takiego bełtu, któryby zaledwie
Dąb mógł rozszczepić. Nic nie odpowiadasz?
Niemaszli, że to jest ozdobą męża
Niezapominać uraz ? — Mów ty, córko:
On nie dba o twe łzy. — Mów ty, pacholę:
Może dziecinne twoje słowa więcej
Na nim wymogą, niż moja wymowa. —
Nikt nie ma większych niż on obowiązków
Dla matki, a on mi się tu pozwala
Rozwodzić, jakby spętany miał język.
Biedna ja, com cię do walk zachęcała,
Gdacząc jak kokosz, choć tracąc cię, mogłam
Zostać bezdzietną; com cię za powrotem
Obsypywała błogosławieństwami.
Nie miałam nigdy tej słodkiej pociechy,
Abyś mi w czem bądź okazał powolność.
Nazwij żądanie me niesprawiedliwem;
Każ mnie odpędzić; nie rzeknę i słowa:
Ale jeżeli tego nie uczynisz,
Wręcz ci powiadam, że czynisz niegodnie
I że bogowie skarżą cię za takie
Lekceważenie i łamanie względów
Matce należnych. — Odwraca się, milczy:
Dalej niewiasty, zegnijmy kolana,