Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 6 Pisma krasomówcze.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Wystąpił problem z korektą tej strony.
O MOWCY.

XIĘGA DRUGA.

I. W naszych latach dziecinnych panowało, bracie Kwincie, jeżeli sobie przypominasz, to powszechne mniemanie, że L. Krassus nie powziął więcej wiadomości, jedno ile ich mógł nabyć w pierwszem młodocianem w naukach ćwiczeniu, i że M. Antoniusz żadnej zgoła nauki nie posiadał, że nawet był zupełnie ciemnym. Wiesz także, że wielu Ind o takich, którzy tak samo mniemając, radzi, com powiedział, o tych mowcach powtarzali, żeby nas pałających chęcią nauczenia się wymowy tym łatwiej od tej nauki odwieść mogli. I w rzeczy samej, kiedy owi ludzie nieuczeni doszli w wymowie i w polityce do niepodobnej do uwierzenia wysokości, zdawało się, że cała nasza praca była nadaremna, i że nasz ojciec, równie cnotliwy jak światły, źle czynił, że chciał nas: w naukach wydoskonalić.
Zbijaliśmy, jako dzieci, tych ludzi domowemi świadectwami, naszego ojca, K. Akuleona, naszego powinowatego, za którym była nasza ciotka, i L. Cycerona, naszego stryja. Bo o Krassie opowiadał nam często nasz ojciec i Akuleo, którego Krassus najwięcej polubił, a o Antoniuszu i o jego uczoności nasz stryj, który był z nim do Cylicyi pojechał, wiele miał nam do opowiedzenia. A ponieważ uczyliśmy się z naszymi powinowatymi, z synami Akuleona, tych nauk, w których Krassus miał upodobanie, i od tych nauczycielów, z którymi on przestawał, mieliśmy często sposobność, bywając w jego domu, postrzedz, i chociaż byliśmy dziećmi, zrozumieć, że tak łatwo po grecku