Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 2 Mowy.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Wystąpił problem z korektą tej strony.

kto uwolnił, pochlebca ludu, kto odroczył, ostrożnym, kto potępił, stałym był nazwany.
XXXIX. Nie okazano tego wszystkiego, podczas kiedy wichrzył Kwincyusz, ani na zgromadzeniu ludu, ani w sądzie; bo ani on sam nie pozwalał mówić, ani dla pobudzonego ludu nikt nic mógł głosu zabrać. Ale zgubiwszy Juniusza, sam tę sprawę zaniechał; bo w kilka dni potem do prywatnego stanu wróciwszy poznał że zapał ludu ostygł. Gdyby tego dnia kiedy Juniusza oskarżył, chciał Fidykulaniusza oskarżyć, nie mógłby także Fidykulaniusz na swą obronę słowa powiedzieć; bo groził otwarcie wszystkim sędziom, którzy Oppianika skazali. Znaliście zuchwałość tego człowieka, znaliście wyniosłość i dumę trybuńską. Jaka była, bogowie nieśmiertelni! w tym człowieku nienawiść, jaka pycha, jaka nieznajomość siebie samego, jakie nieznośne pretensye! To go właśnie najhardziej gniewało, to było takiej zapalczywości powodem, że przez wzgląd na niego i jego obronę nie uwolniono od winy Oppianika, jak gdyby udanie się jego do takiego obrońcy nie było dostatecznym dowodem, że go wszyscy inni opuścili. Ryło bowiem w Rzymie wielu bardzo wymownych i godnych obrońców, z których pewnie broniłby jaki rycerza Rzymskiego, znacznego w swojem mieście człowieka, gdyby sądził że takiej sprawy uczciwie bronić można.

XL. Ale jakiej sprawy bronił kiedy Kwincyusz, chociaż już miał lat do pięciudziesiąt? kto go kiedy widział nie mówię obrońcą, ale chwalcą i pomocnikiem? Lecz że opanował próżną oddawna mównicę, z której od powrotu L. Sylli przestał rozlegać się głos trybuński, i gminowi od mów już odwykłemu ukazał podobieństwo dawnych zgromadzeń, dla tego zjednał sobie niejaką miłość u pewnych ludzi. W jakiej potem był nienawiści u tegoż ludu, za pomocą którego wstąpił na to wyższe miejsce! i nie bez przyczyny; bo przypomnijcie sobie nie tylko jego pychę, ale twarz, ubiór i aż po pięty spadającą purpurę[1]. Myśląc że taki jak on człowiek, nie powinien znieść tego spokojnie, że musiał po przegranej odejść z sądu, przeniósł sprawę z ławek sądowych na mównicę. Często słyszymy narzekających, że ludzie nowi nie zbierają w tej Rzeczypospolitej dość okwitych swej pracy owoców. A ja powiadam że nigdzie

  1. Urzędnicy nosili togę lamowaną szlakiem purpurowym, ale tylko po za kolana. Kwincyusz ten szlak aż do kostek przedłużył.