Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 2 Mowy.djvu/515

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Wystąpił problem z korektą tej strony.

nie powiem ojczystego majątku, bo go roztrwonił, kiedy jeszcze osobą swoją zarabiał. Kiedy przyszedł do senatu, wy, mówię, szlachetne Rzymskie rycerstwo, i wy wszyscy dobrzy obywatele w sukniach żałobnych rzuciliście się do nóg temu ohydnemu wszetecznikowi, błagając o moje ocalenie. Po odrzuceniu próśb waszych przez tego łotra, mąż rzadkiej prawości, wielkości i stałości umysłu, L. Ninniusz, wniósł sprawę dobra powszechnego do senatu, i senat licznie zgromadzony postanowił dla mego ratunku przywdziać żałobę.
XII. O! dniu nieszczęśliwy dla senatu i dla wszystkich dobrych obywateli! dniu opłakany dla Rzeczypospolitej! bolesny dla smutku mojej rodziny, ale chwalebny dla mnie przez pamięć w potomnych wiekach! Coż bowiem chlubniejszego w dziejach napotkać można, jak że wszyscy zacni ludzie prywatnie sic zgodzili, a cały senat publicznie postanowił za jednego obywatela przywdziać żałobę? Przywdzieli ją nie dla uproszenia czego, ale dla okazania smutku; bo kogoż upraszać mieli, kiedy wszyscy byli w żałobie? kiedy dosyć było pokazać się bez niej, żeby być poczytanym za złego obywatela? Po tem przywdzianiu żałoby, w tem powszechnem strapieniu, pomijam jak się znalazł ów trybun, gwałciciel wszystkich rzeczy bo/kich i ludzkich, który wstawiającą się za mną najszlachetniejszą młodzież, kwiat rycerstwa Rzymskiego, przed siebie przyzwał, na sztylety i kamienie swych wyrobników naraził. O konsulach mówię, których prawość miała być podporą Rzeczypospolitej. Zadyszały wylatuje Gabiniusz z senatu, nie mniej pomieszany na twarzy i umyśle, jak gdy przed kilką laty popadł w ręce zgromadzonych wierzycieli, zwołuje lud i przemawia do niego w takich wyrazach konsul, jakichby Katylina po odniesionem zwycięztwie nigdy nie wymówił. Powiada «że się ludzie mylą, jeżeli sądzą że senat ma jeszcze jaką władzę; że stan rycerski przypłaci za ten dzień, w którym podczas mego konsulatu zebrał się zbrojnie na pochyłości wzgórka Kapitolińskiego; że przyszła godzina zemsty dla tych (mówił zapewne o spiskowych), których dotąd bojażń powstrzymywała.» Gdyby tylko to powiedział, wartby był najcięższej kary; bo jedno złe słowo wymówione przez konsula może zachwiać Rzeczpospolitą^ Posłuchajcie co potem uczynił. L. Lamię, dla ścisłej przyjaźni, jaką miałem z jego ojcem i bratem, jedynie mnie kochającego, dla ojczyzny śmierć ponieść gotowego, w obliczu zgromadzonego ludu wypędził,