wają zewsząd do dobrej sprawy przystąpienia. Nawet zaczajeni nieprzyjaciele lub zdrajcy nie śmieją odmówić mu otwarcie pomocy i spółdziałania. Lepidus i Plankus upewniają go w szumnych wyrazach o swej dla Rzeczypospolitej wierności. Pollio uroczyście przysięga «że jest nieprzyjacielem wszystkich jedynowładców[1]». Kiedy przyszła do Rzymu wiadomość o zwycięztwie odniesionym pod Modeną, lud zgromadził się przed jego domem, zaprowadził go w tryumfie do Kapitolu, ztamtąd na mównicę, żeby dowiedzieć się z ust jego o szczegółach tej bitwy. «Dzień ten, powiada, nagrodził mi wszystkie moje trudy[2].» Był to ostatni tryumf Rzeczypospolitej i Cycerona.
Nie ufał on młodemu Oktawianowi, wnukowi od siostry i przysposobionemu synowi dyktatora, ale nie mając zastawić się kim innym przeciwko Antoniuszowi, wskazał w nim jedyną obronę i podporę senatu i Rzeczypospolitej, ręczył senatowi za jego republikanckie uczucia, w czem się niezmiernie pomylił, i przez co przyrządził zgubę sobie i Rzeczypospolitej.
Wkrótce po odpędzeniu Antoniusza od Modeny, kiedy się pogodzili i podali sobie ręce mniemani nieprzyjaciele, zawięzany został na wysepce rzeki Lawinus koło Bononii drugi tryumwirat między obłudnym Oktawianem, zdrajcą i niedołęgą Lepidem, a szalonym Antoniuszem. Ogłosili oni wojsku, że bez ich woli nic dziać się nie będzie w Rzeczypospolitej, którą podźwignąć i na nowo urządzić obiecowali, że sami urzędników mianować, zabójców Cezara ścigać będą, a dla utwierdzenia swego związku, jedni drugim swych krewnych