Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 1 Mowy.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

III. Pędzą go na łeb na szyję cienie obywateli Rzymskich, których częścią siekierą ściął, częścią w więzach pozabijał, częścią odwołujących się do praw wolności i obywatelstwa na krzyżu rozpiął. Porywają go na plac kary bogowie domowi, za to że synów wydartych z łona rodziców na stracenie dał, i od rodziców za pogrzeb dzieci okupu żądał. Cześć religijna i obrzędy wszystkich świątyń i domów bożych zgwałcone, posągi bogów nie tylko z świątyń wyniesione, lecz przez niego strącone i w ciemnych kątach ukryte, nie pozwalają mu odpocząć, do szaleństwa i obłąkania przywodzą. Tak jest, ten człowiek tylu przestępstwami obarczony, nie tylko, zdaniem mojem, zasługuje na potępienie, ale nawet karą zwyczajną na chciwych zdzierców ukarany być nie może: nie, jego wyuzdanie i okrucieństwa wymagają jakiejś szczególniejszej kary. Nie dosyć tu na tem, aby po jego potępieniu zwrócono dobra tym, którym zostały wydarte, ale i świętości bogów nieśmiertelnych muszą być przebłagane, i za męczeństwo obywateli Rzymskich, za krew wielu niewinnych odpokutować musi. Nie złodzieja bowiem, ale zdziercę, nie cudzołożnika, ale gwałciciela niewinności, nie świętokradcę, ale nieprzyjaciela bogów i ołtarzy, nie zabójcę, ale kata obywateli i sprzymierzeńców, przed sąd wasz przywiedliśmy. Takie są zbrodnie tego złoczyńcy, iż co się żadnemu innemu nigdy nie zdarzyło, jemu zdaniem mojem potępienie na dobre wyjdzie.
IV. Bo któż tego nie wie, że, choćby nawet mimo wolą bogów i ludzi był uwolniony, nie ma jednak żadnego sposobu wydarcia się z rąk ludu Rzymskiego. Kto tego nie widzi, że za szczęśliwych poczytywaćbyśmy się mogli, gdyby lud Rzymski na ukaraniu tego jednego człowieka poprzestał, i nie myślał że on nie większe popełnił zbrodnie, gdy świątynie obdzierał, gdy tylu ludzi niewinnych potracił, gdy męczył, zabijał, na krzyżu rozpinał obywateli Rzymskich, gdy hersztów morskich rozbójników za pieniądze uwolnił, jak ci, którzyby go obarczonego tylą ogromnemi i szkaradnemi zbrodniami, pomimo przysięgi, wyrokiem swoim od winy uwolnili? Niepodobna, niepodobna, sędziowie, aby kto w sądzie o takim człowieku przewinił: ani oskarżony, ani czas, ani sąd, ani, jeżeli mi wolno przed takimi mężami bez zarozumiałości powiedzieć, ani nawet oskarżyciel jest taki, żeby tak winny, tak z gruntu ladaco, tak przekonany przestępca, albo tajemnie uchylony, albo bezkarnie mógł mu być wydarty. Miałżebym takim sędziom nie dowieść, że K. Wer-