Przejdź do zawartości

Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/677

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Solon życzył sobie tak umrzeć, iżby grób jego łzami przyjaciół był skropiony : Publikolę Rzym cały płakał.
O bogactwach twierdził Solon, iż takowe mieć pragnął, któreby zemsty bogów nie sprowadziły : takie były Publikoli; cnotą się zapomogł, a tego, co dzierżał, potrzebnym użyczał. Czego więc Solon pragnął, on to miał i do śmierci statecznie zachował.
Uczcił więc Solon Publikolę przepowiedzeniem, bardziej jednak naśladowaniem Solona Publikola. Od niego albowiem to powziąć zdał się, gdy zmniejszając urzędowną okazałość, przymilił się pospólstwu. Na wzór Solona oddał ludowi wybór urzędników, i pozwolił czynić odwoływanie do zgromadzenia pospólstwa od wszelkich władz sądowych. Jeżeli nowego senatu nie utworzył, gdyż go już zastał, napełnił liczbę, której brakło, a napełnił godnymi ludźmi. Ustanowił nadto strażników skarbu publicznego osobnych, ażeby rachunki szczególne nie zatrudniały urzędników wyższych i nie były im ponętą do zysków nieprawych. Większym się jeszcze nad Solona nieprzyjacielem jedynowładztwa pokazał Publikola. Solon mogąc być królem, nie został, Waleryusz będącego wygnał, a potem i namiestniczą władzę konsulów zmniejszył.
Pierwiastki Solona w sprawowaniu były znakomitsze, sam albowiem, co względem rządu zamyślił, wykonał; trwalsze i szczęśliwsze były zabiegi Publikoli. Solon co zdziałał, zniszczone potem widział : Publikola co ustanowił, do końca swobody rzymskiej trwało. A to stąd poszło, iż Solon nie dojrzał tego, jak prawa, które nadał, wykonywać miano : Publikola do śmierci przytomnie czuwał nad ich pełnieniem.
Poznał Solon zamysły Pizystrata, ale odpór jego już był po czasie; Publikola raz wypędzonego Tarkwiniusza tak miał na oku, iż go już więcej do Rzymu nie przypuścił.
W dziełach wojennych zwycięzca tylokrotny Waleryusz, z Solonem spokojnym porównywać się nie może.

TEMISTOKLES.

Urodził się w okolicach Aten; ojciec jego nie był majętnym, ani używanym do spraw publicznych, matka cudzoziemka. Z młodości wydawała się w nim raźność i śmiałość nadzwyczajna; z pojętnością łączył pilność, i gdy rówiennicy jego rozrywkami po nauce bawili się, on ten czas na pisaniu, czytaniu lub rozmyślaniu trawił : co widząc nauczyciel częstokroć do niego mawiał : « Nie takim ty będziesz, jak drudzy, ale albo
« zbyt złym, albo bardzo dobrym zostaniesz. »
Ze wszystkich nauk i kunsztów te tylko miały dla niego powab, które zmierzały ku obyczajności, albo sposobiły ku sprawowaniu urzędów; przeto gdy w późniejszych czasiech żartowano raz z niego w posiedzeniu, iż nie znał się na tem, co przymila i kształci, rzekł : « Nie umiem ja wprawdzie grać na lutni, ale dajcie
« mi jakie nikczemne miasteczko, a ja go zrobię wielkiem. »
Pierwiastki młodości jego były burzliwe i rzezkie, odmieniał często sposób myślenia i działania; czas jednak i starszych przestrogi uśmierzyły takową niedogodną porywczość, co sam przyznawał; zawsze jednak to dodawał : iż z rozhukanych źrebców najlepsze bywają rumaki, byleby je dobry jezdziec uswoił.
Widząc ojciec, iż się do sprawowania urzędów zabiera i sposobi, razu jednego zaprowadził go nad morze, a pokazując stare okręty, na brzeg wyrzucone, rzekł. « To się w Rzeczypospolitej dzieje z urzędni-
« kami, co na morzu z okrętem : póki zdatny, służyć musi, jak się nie zda, bótwieje. »
Nie przekonały te uwagi młodego Temistoklesa, a biorąc rzeczy z zwykłą zapalczywością, żądzą sławy uniesiony, na pierwszym wstępie sprawowania publicznych interesów, oparł się żwawo w zdaniu najznakomitszym obywatelom, najbardziej zaś Arystydowi, któremu w każdej zdarzonej okoliczności był sprzecznym. Ten spór trwał z obu stron przez cały czas, który w usługach ojczyzny przepędzili; a ile sądzić można, najbardziej pochodził z różnicy charakterów. Arystyd albowiem był spokojny, łagodnych obyczajów; a cnotę za cel jedynie mając, mniej dbał o blask sławy, ani na to, iżby wziętość u ziomków zyskał. Temistokles zaś porywczy, niestateczny, wyniosły, wzbudzał lud do rzeczy okazałych i nadzwyczajnych : sprzeciwiał mu się przeto Arystyd bojąc się tego, aby ów zbyteczny ku sławie zapał nie stał się kiedyżkolwiek szkodliwym Rzeczypospolitej.
Wydała się w młodym jeszcze wieku ta jego niepohamowana sławy chciwość; gdy bowiem po owem sławnem u Maratonu zwycięztwie, wszyscy najwyższą radością przejęci byli, on posępny i w myślach zanurzony stronił od innych, i choć go wielokrotnie wzywano, nie chciał być uczestnikiem igrzysk i biesiad; spytany zaś o przyczynę, rzekł : « Zwycięztwo Milcyada spać
« mi nie daje. »
Chcąc i ojczyźnie uczynić przysługę i sobie drogę usiać ku wielkim czynom, najpierwsza rzecz, którą wniósł w publiczne obrady, ta była, aby znieść dawny zwyczaj dzielenia między obywateli kruszców srebrnych, które wykopywano w górach Lauryjskich, a obrócić je na budowlą okrętów wojennych : zwiększywszy tym sposobem siły morskie, wojnę Eginetom zamożnym w okręty wypowiedzieć radził. Stało się wedle żądania jego, i zbudowano sto galer, które wielce się potem przydały, gdy Xerxes wojnę przeciw Grekom podniosł.
Nie dla samej tylko wojny z Eginetami, chciał Temistokles powiększyć siły morskie ojczyzny swojej, ale widząc iż na lądzie ledwo sąsiadom wydołać mogła, chciał ją tym sposobem uczynić zdolną, do odporu nie tylko Persom, ale i Grekom, a przez to ku najwyższemu stopniu wziętości i mocy przywieść. Jakoż skutek stwierdził użyteczność zamysłów jego, nie tylko w wojnie z Xerxesem, ale i w dalszych czasiech, gdy Ateńczycy stali się przywódzcami innych Greków, i w tem pierwszeństwie zostając wielką część Azyi nadbrzeżnej posiedli.
Widząc się być użytym do rządów, a przekonanym u siebie będąc, iż w takowej porze trzeba się, ile możności, pospólstwu przymilać, szukał wszelkich sposobów, ażeby mógł zjednać sobie nie tylko względy, ale i miłość powszechną. Żeby więc dostarczało mu na to sposobów, dość chciwym był zysku, ale te zbiory szły na zjednanie wziętości; żył więc wspaniale i dóm jego był otwarty, sprawiał kosztem własnym igrzyska publiczne z taką okazałością, iż najpierwszych w tej mierze przechodził, a nawet niekiedy Cymona, najmajętniejszego i najszczodrobliwszego ze wszystkich naówczas obywatelów ateńskich.