Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Rzekła: posłuszne rozkazom narzędzie,
Samo z zapieca śpieszy się do pani.
Na niem Gryzomir gdy z babą usiędzie,
Zda mu się, jakby zostawał w otchłani.
Bierze latarnią baba, w nagłym pędzie
Dziurą komina są w górę porwani.
Król myszy, aby nie zaginął marnie,
Przedarł się jakoś do babiej latarnie.

Niechże tam siedzi przy łojowej świécy,
I buja z babą aż ponad obłoki.
W złem towarzystwie sprośnej czarownicy
Nie nazbyt miłe hazardowne skoki.
My się tymczasem wróćmy do Kruszwicy,
Gdzie Filusiowe pochowano zwłoki.
O innych rzeczach dosyć się gadało,
Czas mówić o tem, co się z koty stało.

Obchody smutne Filusia gdy przeszły,
Sam król Mruczysław wielekroć raniony,
Dopiero uznał skutek bitwy zeszłéj;
Późno albowiem został opatrzony.
A że niezdrowy, i w lata podeszły,
Ustawicznemi pracami zwątlony,
Legł: a wtem odgłos, powszechne szemranie,
Iż jego życie w niebezpiecznym stanie.

Nacisk doktorów chorego otacza:
Ten radzi chłodzić, ów każe ogrzewać,
Tamten surową dyetę naznacza,
Drugi tucznemi potrawy nadziewać.
Jeden drugiemu w niczem nie przebacza;
I kiedy wspólnie zaczęli się gniewać,
Król, który zdrowia szczerze sobie życzył,
Wszystkich wypędził, i tak się uléczył.




PIEŚŃ VI.


Głodny szczur dorwawszy się łoju, gasi świeczkę w latarni i razem z nią rzucony od baby. Gryzander brat jego zbiera rozpierzchnione wojska, i prowadzi do gumna lichwiarza.


Nie ten szczęśliwy, kto jest wywyższony,
I w pożądanej buja obfitości:
Pogląda z góry, widzi z każdej strony
Podłych czcicielów swojej wspaniałości:
Lecz ten, co w dole, że upośledzony,
Życzy mu spadku bez żadnej litości.
Niechże fortunie dziwactwo przypadnie,
Im wyżej latał, tym ciężej upadnie.

I nasz bohatyr leci na łopacie,
Jednakże ja mu szczęścia nie zazdroszczę.
Nie chcę z górnemi być za panie-bracie;
Mam być zbyt syty, lepiej się przeposzczę.
Znalazł ratunek, prawda, w babiej chacie,
Kontent na oko, a wewnątrz się troszcze.
Piękna rzecz latać, gdy się komu godzi,
Bezpieczniej jednak, kto po ziemi chodzi.

Noc była ciemna, a grube obłoki
Słabe xiężyca światło przykrywały.
Słyszy na dole mruczące potoki:
Leci nad lasy, przepaści i skały.
Świst wiatrów straszny sprawia lot wysoki.
Nasz wielki rycerz napoły zmartwiały,
Siedzi w latarni, nic jednak nie widzi;
Wołać ratunku boi się i wstydzi.

Tak niegdyś Astolf, rycerz starej daty,
Powietrznej jazdy zuchwale probował,
A zamiast podłej guślarskiej łopaty,
Na hypogryfie siedząc wojażował.
Szukał rozumu, aże po za światy:
Tam się albowiem Orlandowi schował.
Ktoby chciał wiedzieć, gdzie się nasz zagniezdził,
Podobnoby ten nadaremnie jezdził.

Widzi Gryzomir swój błąd po niewczasie:
Na nic się nie zda, już próżno żałować.
A gdy apetyt coraz naprzykrza się,
Wietrzy łój... świeczce jął się przypatrować.
Z początku wzrokiem, myślami się pasie:
Dalej wziął śmiałość przynajmniej skosztować.
Zgryziona świeczka nie wiele go spasła;
Skoro ją wzruszył, upadła i zgasła.

Jęknęła baba, zostając w ciemności,
Nie wie, jak dalszą podróż dyrygować.
Szuka przyczyny tej nieszczęśliwości.
Musiał latarnią ktoś, rzecze, zepsować:
Nie wiedząc, że w niej xiążę myszy gości,
«Na cóż ją dalej mam daremnie chować?
«Niech się o skały rozbije i zetrze,
Rzekła... w tym punkcie puszcza na powietrze.

Gryzander, ten co zawiadował szczury,
Ubiegłszy milę, stanął heroicznie.
A jako mężny i żwawy z natury,
Złorzeczył niebu, łajał ustawicznie.
Wyzywał kotów, nie dbał na pazury;
Słysząc głos jego myszy okolicznie,
Skoro swojego hetmana postrzegły,
Hurmem się wszystkie koło niego zbiegły.

Czytał on niegdyś podobno w Homerze,
A drudzy mówią, w kronikarzach dawnych;
Jak wymównymi bywali rycerze:
Umiał napamięć kilka przemów sławnych.
Przetoż ten sposób zaraz przedsiębierze,
Gdy widzi swoich szczurów mniej zabawnych:
Wstąpił na miejsce do tego gotowe,
Kaszlnął, nos utarł, i zaczął przemowę.

«Rycerze moi, współ-bracia boleśni,
«Bardzośmy mało w tej wojnie wskórali,
«Widzę płacz, zamiast tryumfalnych pieśni;
«A nacożeście z placu uciekali?
«Strwożeni, zbici, zostajecie w cieśni;
«Lecz was ucieczka dalsza nie ocali.
«Czas się otrząsnąć, przy mnie tylko stójcie,
«Kocich się więcej pazurów nie bójcie.