Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/444

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nauka ta na niepotrzebnych zasadzona spekulacjach, trudni częstokroć to, co łatwe jest do pojęcia, byleśmy się szczerze i bez uprzedzenia do szukania istotnych źródeł udali.
Pełna jest Grecya sekt filozofskich : wadzą się, nienawidzą, jedni drugim uwłóczą, a tą ustawiczną wojną tyle wskórali, iż ich professya poszła w wzgardę i pośmiewisko, a lud niebaczny gardząc mędrkami, od prawdziwej się mądrości odstręcza.
Z tych powodów, mówił dalej, lubo nie chcę się czynić nowej Filozofji hersztem, uczyniłem sobie plantę życia, zgadzającą się ze sposobem myślenia mojego.
Naprzód kładę za fundament wszystkiego Istność wszechmocną, nieograniczoną, pełną dobroci. Skutek tej dobroci Opatrzność, liche i niedoskonałe z natury swojej stworzenia strzegąca, pielęgnująca, utrzymująca. Mimo powierzchowną niedołężność czuję w sobie coś takowego, co mnie nad lichą i określoną sferę skazitelności wznosi; o definicyą tego, co czuję, nie dbam, ale mnie to uczucie w przyszłość zapędza, i słodką nadzieją zasila, że się kiedyżkolwiek ten strumyczek do źródła, z którego wyszedł, powróci.
Reguła obyczajności ta u mnie najcelniejsza, być użytecznym. Jestem częścią, trzeba żebym się według przemożenia mojego, do działania powszechności przykładał. Ile ojciec, staram się jak najlepsze dać wychowanie dziecięciu mojemu; ile obywatel tutejszego miasta, z chęcią podatki daję, do rad, gdy mnie zawołają, uczęszczam; urzędów się nie wzbraniam : ile majętny, staram się uboższych wspierać, jeżeli nie mogę datkiem, natenczas perswazyą, radą, wszelkiemi nakoniec, na które zdobyć się mogę sposoby, cieszę i zapomagam.
Ust strzegę, ile możności. Dobry jest dar wymowy, ale pamiętam na to, iż częściej żałujemy mowy, niż milczenia. W zapale dyskursu zaciekamy się częstokroć nad miarę; a słowa wyrzeczonego wrócić nie można. Żarty uczciwe przyprawą są posiedzenia, ale zbyt delikatny jest przedział między żartem a obmową : nie nagrodzi wiek śmiechu łzy jednej ukrzywdzonego.
Kłamstwa w oczach moich nic nie usprawiedliwi; okoliczności ważne, lub potoczne umniejszają jadu, zawsze jednak w nim jest jadowitość.
Chronię się osobliwości. Nie chcieć iść torem drugich, w rzeczach osobliwie obojętnych, jestto skutek głęboko w umysł wkorzenionej ambicyi. Nie są tak źli ludzie, żeby nie tak czynić, jak drudzy, miało być cnotą. Są prawda excepcye od tej reguły powszechnej, ale niemi bardzo delikatnie roztropność rządzić powinna.
Zbytby była pochlebna ta sposobu myślenia mojego definicyą, gdybym dodał, że to czynię, com sobie przepisał. Jestem człowiek, niedoskonałość jest moim podziałem. Nie będą mi mieli za złe czytelnicy, że sposób myślenia przyjaciela mego przytaczam : zdał mi się zawierać proste, ale zbawienne i pożyteczne reguły.
XVIII. Przebywanie moje w Rhodzie podobne było do życia w Efezie, z tą jednak różnicą, iż tam żyłem wspaniale i kosztownie, tu miernie, ale uczciwie. Miasto to zaszczycało się wprawdzie wolnością, ale ta nie była tak mocno ugruntowana, żeby się potęgi rzymskiej, już naówczas całemu światu grożącej, nieobawiali. Dla tej więc przyczyny czczono niemiernie Rzymiany, i nie jeden Kwestor, Pretor, Prokonsul, niby nas dla ciekawości odwiedzał, a te nawiedziny wiedzieli Rhodyanie jak nagradzać; mieli przeto wielu protektorów w Rzymie, i pod cieniem tej niezmiernie szacownej opieki spoczywali bez trwogi.
Już mijał rok dwudziesty siódmy mego tam przemieszkiwania, gdy przybył do Rhodyanów od Sylli przysłany Lukullus. Wieść zburzenia prawie Aten od Sylli, przeraziła tamecznych obywalelów; rozumieli wszyscy, iż na fundamencie rozkazów wodza, Lukullus albo ich miasto zburzy, albo ze wszystkiego ogołoci.
Nim przyjechał, zebrała się starszyzna, a wiedząc, że się Lukullus w uczonych ludziach kochał, posłali po mnie, żebym z innymi trzema podjął się poselstwa do niego. Instrukcya nie była długa, ani trudna do zrozumienia. Mieliśmy ofiarować Sylli talentów sto, Lukullowi dwadzieścia pięć, prosząc żeby był łaskaw na Rhodyanów. Lubo mi się takowa komissya nie nader zdała powabna, dla miłości jednak tego dobrego ludu podjąłem się poselstwa; i skoro przyjechał Lukullus, poszedłem do niego przed drugimi, prosząc o sekretną audyencyą. Zasiałem go nad xiążką; to mi dało wstęp do dyskursu, że sprawiedliwą mają otuchę Rhodyanie, miasto naukami zaszczycone, w takim protektorze, który naukami nie gardzi.
Słuchał mnie cierpliwie, lecz gdy przyszło do pieniędzy przerwał mowę, i uśmiechnąwszy się, rzekł :
« Znać, że was wprawili w ten rodzaj przywitania po-
« przednicy moi. Że mnie nie znasz, nie mam ci za złe,
« iż mnie zlotem probujesz : ale to mnie obchodzi, że
« mię Rhodyanie w poczet publicznych złodziejów
« kładą. Powiedz tym, co cię posłali, iż wola Sylli jest,
« aby jako sprzymierzeni z narodem Rzymskim przyłą-
« czyli do floty naszej swoje okręty; liczby nie przepi-
« suję. Rzym się obejdzie bez cudzej pomocy; a gdy ją
« chce przyjąć, czyni honor przyjaciołom, przypu-
« szczając ich niekiedy do społecznictwa swojej sławy. »
Odebrawszy taka odpowiedź, chciałem odejść, abym się przed starszyzną sprawił z mego poselstwa, ale mnie zatrzymał Lukullus prosząc, żebym sobie w posiedzeniu jego nie przykrzył. Uczyniłem zadosyć woli jego, i mimo wstzęt mój ku Rzymianom, sposobem jego mówienia i poczynania takem zniewolony został, iż gdy mnie w dalsze towarzystwo podróży swoich zaprosił, i chcąc mnie mieć zawsze przy sobie; ja, którym się uroczyście życia dworskiego zarzekł, omamiony, że tak rzekę ludzkością jego, nie miałem mocy wymówić mu się. Porzuciłem więc nie bez żalu ulubione siedlisko moje, alem też za to zyskał najprzyjemniejsze w życiu towarzystwo tego godnego, i ze wszech miar znamienitego człowieka.
Najpierwsza podróż nasza była do Alesandryi, tam jadąc odwiedziliśmy Kretę. Ten naród Lukullus dobremi sposobami do dania Rzymianom pomocy na wojnę z Mitrydatem nakłonił. Cyrenejczyków wewnętrzną niezgodą uciśnionych pogodził, prawa im przepisał, i czego niegdyś, jako Plutarch wspomina, Platon się podjąć nie chciał, on wykonał.
Gdyśmy do Alexandryi przypłynęli, z wielkim moim żalem uznałem, iż prawa i ustawy dawnego mojego pana nie były zachowane. Wstrzemięźliwość uczciwa ustąpiła miejsca zbytkom, z złym przykładem monarchów wszystkie się tam niecnoty wkradły. Wspaniałość budynków,