Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/395

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie prawie przesiadywała przy mnie matka: raz gdy wyszła z pokoju, kazała Juliannie zostać się przy mnie, mówiąc, iż zaraz powróci.
Skorom się sam bez świadków, z Julianną obaczył, uczułem takową bojaźń i pomięszanie, żem ust otworzyć nie śmiał; przezwyciężając jednakże wstręt nadzwyczajny, rzekłem drżącym głosem: « Mamże mieć nadzieję, że moja niedyskretna może porywczość znajdzie odpuszczenie!.... czyż wiarę pozyskam, gdy to, com przyrzekł, stokrotnie potwierdzę!..... » Z początku zbyła milczeniem pytania; jam w nię oczy wlepiwszy, czekał wyroków szczęścia, lub nieszczęścia mojego. Nakoniec westchnąwszy ciężko, na tę się zdobyła odpowiedź. « Nie zdaje mi się, aby to było z dobrem domu tego, w którym się prawie z miłosierdzia mieszczę, iżby jedyny tak znacznej fortuny dziedzic, do takowego brał się postanowienia, któreby mu nic więcej może nie przyniosło, nad prawdziwe przywiązanie i wdzięczność. Nie taję się, żebym była szczęśliwą, ale lepiej będzie, że mnie powinność uczyni nieszczęśliwą, aniżeli niewdzięczną. Przestańmy o tym mówić: postrzegam, iżem więcej powiedziała, niż mówić należało. » Rozrzewniony tak boleśną, a niemniej pożądaną odpowiedzią, otwierałem usta, chcąc jej niewczesną delikatność przełamać, matka w tym punkcie nadeszła, i zaraz się o czem inszem dyskurs zaczął.
Szukałem przez długi czas sposobnej okazyi do wynurzenia żądań moich. Widząc raz matkę w dobrym humorze, rozmawiającą o przyszłem mojem postanowieniu; mówiąc niby w powszechności, rozwodzić się szeroce nad tem począłem, jako w zamęściu szukać posagu i bogatej wyprawy, jestto upadlać tak święte związki: zacząłem dalej wyliczać przymioty, jakiebym chciał znaleźć w przyszłej małżonce, i nieznacznie czyniłem definicyą Julianny. Nie wiem, czy się domyśliła fortelu mojego matka, czy postrzegła w attencyach moich więcej, niż grzeczność, czy oczy Julianny wydały: pod pretextem doskonalszej edukacyi, postanowiła odwieźć ją do blizkiego klasztoru panien zakonnych, i żadnej w tem nie używając affektacyi, w potocznym dyskursie spytała mnie, czyli jestem w tej mierze jednego z nią zdania? Wydał mnie nieprzygotowanego nagły rumieniec; ocuciwszy się jednak nieco, zacząłem szeroce przekładać defekta edukacyi klasztornej, i tak, mniemam, natenczas byłem wymównym, iż gdyby nie była wiadoma matce przyczyna tych remonstracyj, przedsięwzięta podróż nie wzięłaby skutku.
Przyszedł nakoniec dzień smutny rozstania naszego. Cośmy wzajemnie ucierpieli, wieleśmy skrytych łez wylali, wiele przysiąg i oświadczeń zobopólnie uczynionych było! ten chyba pojmie, który się w podobnym razie znajdował. Po odjeździe Julianny, postrzegła matka moja nadzwyczajną we mnie melancholią; strzegłem się towarzystwa, a najmilsza, i prawie jedyna zabawa moja była uczęszczać do miłego, a teraz jeszcze szacowniejszego lasku. Bojąc się więc, żeby zbyteczna melancholia zdrowiu mojemu nie zaszkodziła, chcąc uczynić dywersyą, tak niewczesnemu, jak mniemała, kochaniu, za radą brata swego, umyśliła mnie wysłać do cudzych krajów. Żeby zaś raz poznany od wuja mego Pan Damon, nie był odłączony do mego towarzystwa, tak wyjazd mój naglił, iż w niedziel kilka, wszystko już było gotowe do podróży.
VI. Gdyśmy już prawie byli na wsiadaniu, nagle zaszłe interesa przymusiły matkę moją do tego, iż mnie do jednego z najcelniejszych królestwa miast wyprawić umyśliła, ażebym tym lepiej rzeczy wykierował. Odwlekła się z niezmiernym moim i Jmci Pana Damona żalem, podróż do cudzych krajów: że zaś to miasto dość było dalekie od domu naszego, dany mi był list do jednego z krewnych, który tam przemieszkiwał. Przyjechaliśmy na to miejsce bez żadnego przypadku: osób, do których się stosował interes, nie zastałem, i krewny mój, aż za miesiąc miał powrócić.
Gdym więc, ile bez żadnej znajomości, czas dość smutnie trawił, namienił mi Jmć Pan Damon, iż szczęście zdarzyło nam dość pomyślną okoliczność: znalazł albowiem w temże mieście znajomą sobie damę, Baronową de Grankendorff, która urodzeniem Polka, nie dawno owdowiawszy, przyjechała z cudzych krajów, dla objęcia znacznej na siebie spadłej substancyi, i przez kilka niedziel w tem mieście bawić się umyśliła. Nie przyjmuje w dóm swój tylko afidowanych przyjaciół, i Wmć Pan, gdy tam będziesz przezemnie introdukowanym, staraj się, żebyś o jej tu bytności przed nikim nie wspomniał. Wziąwszy więc naprędce instrukcyą, jak mam sobie w tak dystyngwowanej kompanji postępować, uzbrojony w dobrą fantazyą, pierwszy krok, nie bez wewnętrznego wzruszenia, uczyniłem na teatrum wielkiego świata. Weszliśmy zatem do domu dość przystojnego, w którym znajdowała się białogłowa jedna podeszła, i córek dwie tej damy.
Po pierwszych ukłonach i ceremoniach, odezwała się gospodyni, iż ma sobie za honor przyjmować tak dystyngwowanego kawalera; prezentowała mnie zatem całej kompanji, w której było czterech Ichmościów bardzo maniernych, a jakom uważał przyjaciół Jmci Pana Damona; często albowiem z nim pocichu rozmawiali. Uderzyła mnie w oczy butelka wina szampańskiego, którąm na stole postrzegł, koło niej leżało kilka grów kart, i wszystkie inne do tego rzemiosła narzędzia. Jeden ze czterech Ichmościów nie dał się długo rozmowom szerzyć; i gdy ruszony wyskoczył czopek, pienistem winem zaczął zdrowie przybyłego do kompanji gościa. Nie mogłem tego na sobie przewieść, żebym ochoczej gospodyni zdrowia nie wypił. Gdy obeszły rzęsiste koleje godnej konsolacyi, pomyślnych sukcesów, i t. d.; wino rozweselające serce, przydało ustom wymowy na oświadczenie, jak byłem uszczęśliwiony tak miłem posiedzeniem.
Twarz J. Panny Baronównej starszej zdała mi się przedziwna; jużem chciał wstęp czynić do pożądanej z nią konwersacyi, gdy mi ofiarowano karty, i uczyniono przez to dywersyą wynurzenia affektów. Ochota długo w noc trwała; ja zaś nazajutrz obudziwszy się około południa, z ciężkim bólem głowy, gdy piłem herbatę, dowiedziałem się od Jmci Pana Damona, iż i pieniędzy nie mało wygrałem, i pozyskałem serce jednej z tych bogiń, która mnie była dnia wczorajszego wymównym uczyniła. Nie mógł się wypowiedzieć Pan Damon, z jaką satysfakcyą zapatrywał się na moję piękną prezencyą, i upewnił, iż pozyskałem estymacyą matki, a starsza Jmć Panna Baronówna coś więcej, niż dobrą przyjaźń ku mnie powzięła.
Uczęszczaliśmy codziennie do tego domu tak wielce przyjemnego: uznawałem coraz większe progressa w sentymentach Jmć Panny Baronównej, ale mnie dziwiła odmiana szczęścia w karty; przez pierwsze albowiem