Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/393

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czaną, zacząłem być rad w domu moim. Zrazu ten sposób życia nie bardzo się był matce mojej podobał, osobliwie gdym podczas kuligu wywrócony z sanek, trochę był sobie żebra nadwerężył: ale przekupieni obietnicami i datkiem domowi, umieli niektóre z moich awantur taić; drugie, jeżeli nie usprawiedliwiać, przynajmniej dawać im pozór obojętny. W tak słodkiem życiu szły dni raptownie, gdyby był osnowy szczęścia mojego wuj nie przerwał, testamentem ojcowskim wyznaczony opiekun.
Przyjechawszy do nas, żadnego wstrętu nie pokazał, i już zaczynałem tryumfować; wtem drżący i od strachu zbledniały, przypada do mnie mój, nowej kreacyi z chłopca, pokojowy, oznajmując, iż moje psy gończe, legawe, charty, kundysy, co do jednego już w stawie potopione; konie, jedne przeprowadzone do inszej wsi, drugie, wyprawione na jarmark: dworzanom podziękowano; a co najgorsza, kozaczek bandurzysta, wziąwszy na drogę boleśny wiatyk, sromotnie wypędzony z domu.
Zawołany do wuja, zastałem z nim matkę; i na pół żywy ze wstydu, złości, żalu, i upokorzenia, musiałem rad słuchać napomnienia, i reguł nanowo mi przepisanych. Trzeba było zrobić z potrzeby cnotę: obiecałem odmienić sposób życia, z mocnem wewnątrz przedsięwzięciem, iż tego, com obiecał, nie wykonam. Czyli się ogłosiła w okolicy ta awantura, czyli obwieszczono umyślnie niektórych Ichmościów, żadnegom z dawnych kompanów przez całą, a dość przewlekłą bytność wuja mego nie obaczył. Ale natychmiast ustawicznie się zemną bawili ludzie roztropni, uczeni i trzeźwi, których natenczas dopierom poznał; i jak uważałem, rozrywki z niemi, choć nie tak ochocze i wrzaskliwe, jak moje przeszłe, przecież szły ciąglej, i coraz nieznacznie dawały okazyą i wstęp do nowych zabaw.
Że zaś po odpędzeniu dawnego nauczyciela, nie trafiał się naprędce drugi, a wuj tymczasem w daleką podróż odjechał, wyperswadowała matce mojej niedawno z Warszawy przybyła sąsiadka, iż w moim wieku kawalerowi, nie łacińskiego, jak dla żaków, inspektora, ale guwernera mieć potrzeba takiego, któryby języka francuzkiego, a co największa, maniery dobrej i prezencyi mógł nauczyć.
Nastręczyła zaraz na ten urząd w domu u siebie bawiącego kawalera rodem z Francyi; który lubo był do niej za kamerdynera przystał, przecież, jak powiadał, uczynił to był umyślnie, chcąc ukryć wielkość imienia swojego: inaczej, poznany, byłby w odpowiedzi za zabicie w pojedynku pod samym bokiem królewskim w Wersalu pierwszego prezydenta parlamentu francuzkiego. Żałowała niezmiernie tak nieszczęśliwego przypadku matka moja, i zaraz posłano po Jmci pana Damona.
III. Pierwsze dni bawienia Jmci Pana guwernera, póki się dobrze ze wszystkiemi nie poznał, oznaczone były pokazywaniem grzeczności ogólnej ku wszystkim, attencyi osobliwej dla matki mojej. My z naszej strony, ile możności, staraliśmy się o to, aby się nie pokazać grubianami i prostakami w oczach Jmci Pana Markiza. Zaś Pan Damon, który, lubo nam objawił, że był Markizem, prosił jednak, aby go nie czczono tym tytułem dla lepszego utajenia, coraz większe prezentował postaci grzeczności nadzwyczajnej, i w naszych stronach niewidzianej.
Po kilku dniach, gdy go matka moja usilnie prosiła, aby nam awantury swoje opowiedział: z początku wielki od tego wstręt pokazywał, ale uproszony nakoniec, nie bez wielu poprzedzających darowizn: odkrył nam ledwo nie najjaśniejsze urodzenie swoje, przypadki ledwo słychane na morzu i na lądzie; awantury miłosne, niektóre pomyślne, niektóre ze złym sukcesem; ta zaś najfatalniejsza, która go nakoniec przywiodła do owego pojedynku z pierwszym prezydentem parlamentu. Kończył powieść, zaklinając na wszystkie obowiązki, aby go nie wydawać: gdyby się albowiem odkrył, życie jego zostawało w ręku naszych; a już się nawet dowiedział o tem od pewnego poufałego przyjaciela xiążęcia, iż król francuzki pisał do naszego z prośbą, aby go wszędzie po Polszcze szukano. Obiecaliśmy Jmci Panu Markizowi zupełne w domu naszym utajenie, z tem jednak ostrzeżeniem, iż, co do oka będzie traktowany jak guwerner, zaś w prywatnem posiedzeniu, jako domowy przyjaciel, i ze wszech miar dystyngwowany kawaler.
Ledwo mogła utaić w sobie i pohamować zbytek pociechy matka moja, iż nie szukając daleko, taki skarb w domu swoim znalazła, że zaś ten sekret trochę jej na sercu ciężył, jako ostróżna i wielce dyskretna, powierzyła go pod wielkiem zaklęciem dwóm tylko wyprobowanej roztropności sąsiadkom, i nie wiedzieć jakim sposobem po całej okolicy wieść się rozeszła o strasznych przypadkach Jmci Pana Markiza; wszyscy jednak tę mieli dyskrecyą, iż tylko w prywatnych posiedzeniach o nich gadali. Byli niektórzy małowierni, ale tę resztę dzikości sarmackiej umiały poskramiać damy, które z natury skłonne do litości, z żalem zapatrywały się na tak wielkie poniżenie zacnej osoby.
Nieskończenie przypadł mi do gustu mój nowy pan guwerner; stąd jednak najbardziej, gdy jaśnie i oczywiście matce mojej wyprobował, iż szkolna nauka żakom tylko przystoi; zacnego zaś panięcia dowcip regułami zacieśniony, na toby się tylko przydał, żeby go palcem po Paryżu wskazywano. « U nas bowiem w Paryżu, dodał, język łaciński w takowej jest pospozycyi, iż kto go umie, nie może się w uczciwej kompanji pokazać; damy się na niego krzywią, a kawalerowie nazywają go pedantem. Edukacya dobra zaczyna się od nabierania prezencyi i fantazyi, ciągnie się i kontynuje probowaniem wspaniałości umysłu, kończy się zaś doświadczaniem sentymentów serca. »
Przyznać się muszę, iżem tej planty edukacyi najmnieszej rzeczy nie zrozumiał, a może i moja matka; ztemwszystkiem, tak się nam zdała być piękna, dowcipna i pożyteczna, iż z ochotą wszyscy na tem przestali, abym się ćwiczył w wspaniałości umysłu, i doświadczeniu sentymentów serca, nie przepominając jednak francuzkiego języka, bez którego jako twierdził Pan Damon, i sentymentów i wspaniałości mieć nie można.
Zostawił był w domu mój wuj grammatykę francuzką, tę nazajutrz rano ofiarowałem Jmci Panu Damonowi, aby mi z niej lekcye dawać począł; ale mnie zadziwiła niezmiernie odpowiedź jego: widzę, prawi, iż Wmć Pana ledwo nie więcej, niż z gruntu, sentymentów uczyć potrzeba. Namieniłem nie dawno, iż reguły umysł zacieśniają; cóż jest grammatyka, jeżeli nie zbiór reguł? porzuć Wmć Pan te żakowskie narzędzia, a idź torem wielkiego świata. Nauka kawalerska zawisła na konwersacyi z równymi sobie; nie będziesz więc Wmć Pan miewał inszych lekcyj; nad ustawiczną ze mną konwer-