Przejdź do zawartości

Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/250

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wiadro zwaśniło, wiadro nieszczęśliwe,
Z Petroninami Geminaniusze[1].
Przybądź Apollo! wzbudzaj myśli żywe,
Gdy boje krwawe śpiewać się pokuszę.
Wiesz, co to bujać, duchy wieszcze zżymaj,
A gdy w zapędach potknę się, zatrzymaj.

Już orzeł rzymski stracił był łożyska,
Łożyska dawne, i szpony stępiały :
Legł, co okropne sprawiał widowiska,
Brytanny, Scythy, Parthy, już nie drżały.
Szczęśliwe włoskich narodów siedliska,
Zamiast pomocy, której dodawały,
Zbyt rozbujałe w pożądanej doli,
Jak stada źrebców bujały dowoli.

Adryatyckich wód tylko władczyna,
Wśród zawaśnionych innych sama czuła,
Tam gdzie się wschodnie państwo rozpoczyna,
Coraz zabory nowe w myślach knuła;
Dokonywała dumnego Greczyna,
I zdziercę tego z zdobyczy wyzuła.
Gdy jej sąsiady nieczułe w przygodzie,
Trwały upornie w zajadłej niezgodzie.

Na dwie się części dzieliły te waśnie,
Jedni z nich Gwelfy, drudzy Gibelliny :
Ci za kościołem, ci za Niemcy właśnie
Stojąc, do wspólnej zmierzali ruiny.
Bonończykowie z Modeńcami jaśnie,
Dawną nienawiść rozjątrzali czyny :
I wtem się zdarzył ów przypadek srogi,
Co wzbudził wzajem i ludzie i bogi.

Już był przyjemnej zorzy Febus bliski,
Obłoki czarne już blask na się brały,
Śklniła się rosa świetnemi pociski :
Na cichem morzu wiatry spoczywały,
Zefir słodkiemi oddechy, igrzyski,
Bujał po łąkach, trawki się zginały :
Wszczynały pieśni wdzięcznej chwile posły,
W zapale serca śpiewały i osły.

Słodka ta chwila, co wszystko porusza,
I świerki budzi po polu skaczące;
A Bonończyków wzniosły animusza,
Chęci kłótliwe i żądze burzące.
Wyrok najwyższy ogłoszon z ratusza,
Wyprawić wojsko, choć w czasy gorące.
Zeszło się w wieczór, wyszło w pole rano,
I zaraz o tem w Modenie wiedziano.

Leży obszerne miasto i wspaniałe,
Tam gdzie się ciągnie rozwlekła dolina,
Wznoszą się wzgórki po stronach niemałe;
A gdzie się wzniosłość wydatniej zaczyna,
Nadal widzialne, morzom okazałe,
Odkrywają się góry Apennina.
Tych śnieżnym kręgiem ściśnion szczyt wysoki,
Zda się, iż schyla dźwigając obłoki.

Od wschodu słońca w kwitnącej uboczy,
Panarus wdzięczy rozkoszne nadbrzeże,
Erydan z szumem bystre wody toczy,
I zwłok potomka Febowego strzeże.
Seknija dalej zżyma się i tłoczy
Krętemi nurty pod Bonońskie wieże :
A rwąc w swym pędzie i pola i laski,
Zyżne doliny zasypuje piaski.

Jak niegdyś w Sparcie, tak w Modenie żyli,
Bez twierdz i murów spokojni mieszkańce :
Fossy, któremi miasto otoczyli,
Zasypały się, wklęsły w ziemię szańce.
Wtem na gwałt w nocy Stróże uderzyli.
Liczne natychmiast pochodnie, kagańce,
Błysnęły razem, porwali się z łóżka,
Stary i młody, młoda i staruszka,

Ten obuł nogę, a drugą biegł bosy,
Ta zamiast pończoch wdziała rękawice,
Ow porwał przetak, i wsadził na włosy,
Ten tarcz porzucił, a wziął szachownicę.
Mnichy w perukach, w kornetach młokosy,
Jak kto co dostał, tak biegł na ulicę :
Tam chcąc być widzian stanął na ustroniu,
Pan burmistrz Skotty w pantoflach na koniu.

Chorągiew miejską w oburącz trzymano
Tuż przy nim, z wiatry wspaniale igrała,
Wojsko tymczasem pod znaki zbierano.
Coraz się bardziej gromada zwiększała,
Rząd Gerardowi natychmiast oddano,
Z władzą, chorągiew jemu się dostała.
Szły zatem hufce niosąc znaki swoje,
Szły, ale zwolna — na mordy i boje.

Wtem się ukazał poczet wieloraki,
Wybór piękności płci wdzięcznej dziewiczy,
Kształtne świetnemi rynsztunki i znaki,
Z dziwem je każdy uważa i liczy.
Piękna Renopia wiodła te orszaki,
Co wszystkie serca trzymała w zdobyczy :
Nadziei słodkich powab i otucha.
Ale — na prawe ucho była głucha.

Zamilkli wszyscy, ta mówić zaczęła :
« Otośmy teraz na placu stanęły,
« Słabeśmy wprawdzie, lecz o wielkie dzieła
« Idzie, tegośmy ustawnie pragnęły,
« Aby ojczyzna i z nas pomoc wzięła,
« Strzedz bramy i twierdz gdyśmy przedsięwzięły.
« A choćby przyszło bić się poza bramy,
« I temu dziełu mężnie podołamy,

« Gdy Barbarossy chciwego na boje,
« Groziła Włochom zemsta zapalczywa,
« Dziad mój nieboszczyk pozyskał tę zbroję,
« Która mnie w oczach waszych dziś okrywa.
« Bronił narzędzia brat, mieniąc za swoje,
« Jam mu je wzięła na gonitwy chciwa.
« Dozna Bonończyk w polu, iż płeć nasza
« Jak wdziękiem wabi, tak męztwem zastrasza. »

  1. Kościoł katedralny w Bononji, pod tytułem świętego Petroniusza, w Modenie świętego Geminiana, stąd poeta Bonończyków Petroninami, Modeny obywatelów Geminianami nazywa.