Przejdź do zawartości

Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/208

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jest wieść o nim, iż gdy zgrzybiałej starości doszedł, a dzieci jego niewdzięczne, pod pozorem, iż do rządzenia sposobnym nie był, chciały mu majątek wydrzeć; stanął u sądu, i zamiast dowodów, świeżo od siebie napisaną tragedyą przeczytał; jednostajnemi więc głosy i wyrok pomyślny, i sławy naddatek zyskał.
Tragedye jego pozostałe są : Ajax, Elektra, Edipus Tyran, Antygona, Edyp w Kolonnie, Trachiny, Filoktet.

EURYPIDES.

Rodem był z wyspy Salaminy, szczycił się być uczniem Sokratesa w obyczajności, Anaxagory w Filozofji : rymotworstwo mu jednak największą zjednało wziętość. Walczył z Sofoklem o pierwszeństwo sławy, i to było przyczyną nieprzyzwoitej między oświeconymi kłótni i nienawiści, a dało pochop Arystofanowi szydzenia z obudwu.
W pisaniu nie był skwapliwym : stąd gdy niejaki Kliestys chlubił się, iż sto wierszów napisał, wówczas gdy Eurypid ledwo się na trzy zdobył: « Nieprzeczę ja
« temu, rzekł, ale jego sto trzech dni nie dotrwają,
« a moje pójdą w potomność.
Dziewiętnaście tragedyj jego zostało, reszta wieków naszych nie doszła.

ARYSTOFANES.

Zawołane kunsztów i nauk siedlisko Ateny, dziwił i zabawiał w komedyach swoich : ale żarty jego nadar dowcipne, tkliwe jednak i zbyt zjadłe, gdy się śmiały nawet targnąć na Sokratesa, zhańbiły niegodnem użyciem przymioty pisarza. Wyrazy jego są bezwstydne : lubo więc z przemysłu i krotofilności należy mu chwała, ze wstrętem przysądzać ją i obwieszczać przychodzi.
Komedye jego doszłe są następujące : Obłoki, gdzie wyszydza Sokratesa, Plutus, Ptaki, Wrzeciona, Bohatyrowie Akarnańczyki, Szerszenie, Pokój, Krasomowcy.
Żył w czasie osimdziesiątej piątej Olimpiady, gdy sława Aten w najwyższym była stopniu.

MENANDER.

Następcą był w pisaniu Komedyj Arystofana, ale nie naśladowcą błędów jego. Wskrzesił gust prawych teatralnych widowisk, i przyzwyczaił słuchaczów do żartów dowcipnych, a nieuwłaczających cudzej sławie. Jak więc przymiotami umysłu, tak dobrocią serca zasłużył sobie na wziętość u współczesnych, szacunek u potomności.
Plutarch przenosi go nad Arystofana, i odwołuje się w tej mierze do samych Ateńczyków, od których był zwany mistrzem widoków nowego rodzaju.
Żadnej sztuki jego teatralnej całkowicie nie mamy, co tym bardziej zadziwiać powinno, iż je miał Terencyusz na łaciński język przełożyć : ale jak twierdzą niektórzy, te, które sam zostawił, są naśladowane, i ledwo nie tłumaczone z Menandra. Umarł w setnej dwudziestej pierwszej Olimpiadzie, mając lat pięćdziesiąt dwa.

EUBULUS I KRATYNUS.

Wraz z Arystofanem najpierwsi komedye na teatrze ateńskim wyprawiali : w prawidłach rymotworskich, czyni o nich wzmiankę Horacyusz.

EUBULUS.

Żył za czasów Pindara, z jego dzieł teatralnych ten został się ułomek :

W uczcie trzy razy wino pić można,
Pierwsza dla zdrowia szklanka ostrożna;
Druga dla swoich, trzecia dla gości,
Czwarta rozpustę, piąta gniew rości :
Gdy przyjdzie szósta, nagłem zajęciem,
Już człek nie człekiem, ale bydlęciem.

TYMOKLES.

Równie jak pierwszy dzieła teatralne pisał, i niektóre się po nim zostały ułomki.

EZOP.

Urodził się w Frygji osadzie azyatyckiej Greków, i był niewolnikiem Xanta tamtejszego obywatela; zyskał wolność, a gdy się sława dowcipu jego po różnych krajach rozniosła, wezwany był do dworu Krezusa króla Lidyi, gdzie przez czas niejaki mieszkając, w wielkiem był u tego monarchy poważeniu, Chęć zwiedzenia Grecyi europejskiej przywiodła go do Aten, gdzie zastał wolny niegdyś naród pod władzą Pizystrata; a że choć umiarkowane łagodnością panującego jarzmo, przecież ciężało wielce Ateńczykom, powiedział im naówczas bajkę o żabach i bocianie, która z Fedra przełożona tu się kładzie :

Dobrze było w Atenach kiedy wolność była,
Ale gdy się w rozwiozłość zczasem przemieniła,
A każdy z nich jedynie na zysk własny godził,
Posiadł władzę Pizystrat i wszystkich pogodził.
Więc w rozpacz, lecz po niewczasie,
Niewola uprzykrzyła się.
A gdy się o tem Ezop dowiedział,
Taką im bajkę powiedział:

Zachciało się żabom pana,
Od wieczora więc do rana,
Do Jowisza skrzeczały,
Żeby króla dostały.
Dał im pieniek, padł z hałasem;
Przestraszone, nawiasem
Zpoczątku się przybliżały,
Ażeby króla poznały.
I znalazły z podziwieniem,
Iż król Jegomość był pieniem.
Skoro się to rozgłosiło,
Co tylko w bagnie żab było,
Dogadzając ciekawości
Szły do króla Jegomości.
Zrazu przystąpić się bały.
Dalej na niego skakały.
Gdy dowoli wyszydziły,
O innego Jowisza prosiły.
Dał im Bociana, a ten niesłaby,
Jak się zawinął pomiędzy żaby,
Na przywitanie zjadł pół tuzina.
Gdy się wrzask z płaczem żab nędznych wszczyna,