Przejdź do zawartości

Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dzieła jego zebrał razem i obfitemi tłumaczeniami objaśnił Jan Ernesti; najlepsza edycya Lejdejska w roku 1761. Callimachi Hymni et Epigrammata Lugd. Bat. apud S. et J. Luchtmans, vol. II. in-8.
Pozostałe pieśni, a w dziele wyszłem zawarte są następujące : Hymn o Jowiszu. — Apollinie. — Dyanie — O Delosie — Kąpiel Pallady. — O Cererze — Epigrammatów LXXIII.
Elegią o warkoczu Bereniki, królowej Egiptu przez Kallimacha pisaną, wierszem łacińskim przełożył Katullus.

Pieśń Kallimacha o Dyanie.

Chwalmy Dyanę, której łowy miłe
I łuk napięty i strzały w kołczanie,
Gdzie gór spadzistych krzewiny pochyłe,
Tam jej zabawa i upodobanie :
Kupią się zewsząd dziewice przybyłe,
I wybierają z nią na polowanie,
A upatrując gdzie zwierząt łożyska,
Idą z boginią na śmiałe igrzyska.

Wówczas gdy jeszcze niemowlęciem była,
A Jowisz pieszcząc trzymał ją na łonie,
Tak do rodzica swojego mówiła :
« Pozwól w dziewiczej zostawać ochronie :
« Pozwól, bym różne nazwiska nosiła.
« Daj łuk i strzały dzielne ku obronie,
« Dzielne i w najściu : ja przestanę na tem,
« Bylem się z moim porównała bratem.

« Skoro pozwolisz, są Cyklopy dzielne,
« Którzy wraz z łukiem wygotują strzały.
« Niech będą dla mnie dziewice oddzielne,
« Któreby usług moich pilnowały :
« Córkito morza będą nieśmiertelne,
« I zawsze ze mną będą obcowały :
« A gdzie są w gajach doliny uboczne,
« Po pracy będziem wiodły tańce skoczne.

« Niechaj sześćdziesiąt Nimf będzie wybranych,
« Wszystkie w dziewiczym stanie, wszystkie młode,
« A te w rozrywkach dla mnie pożądanych,
« Wśród puszcz i gajów krzewistych wywiodę :
« Dwadzieścia innych dobiorę przybranych,
« Równą, jak pierwsze mających urodę :
« Im zdam polowe czasy i wymiary,
« W ich straży będą charty i ogary.

« Ojcze! nie żądam państw mnogich władania,
« Pozwól nad lasy i góry panować,
« Tam będą moje najmilsze mieszkania,
« Gdzie będę mogła swobodnie polować.
« Nie mam ja w zgiełku miast upodobania,
« Przyjdę, lecz wówczas kiedy potrzebować
« Będą niewiasty : przyjdę bez zawodu,
« Abym je wsparła w wydawaniu płodu.

« Dar ten nadały w mojem urodzeniu
« Parki, ludzkiego życia prządki skrzętne,
« Onych względnemu winna urządzeniu
« Latona matka rodzenie pamiętne :
« Wzmogły ją w bolach przy ciężkiem zlężeniu,
« Gdy płody swoje wydawała świętne :
« Pamiętna matki i mojego rodu,
« Przyjdę na pomoc żądającym płodu. »

Rzekła, i rączki swoje niemowlęce
Wzniosła, chcąc ojca swego ucałować :
Nie dosięgały ust dostojnych ręce,
I gdy powtórnie chciała usiłować,
Rozśmiał się Jowisz na żądze dziecęce,
Raczył schylenim córkę uradować,
I rzekł : « Takowym płodem obdarzony,
« Niedbałbym nigdy na skargi Junony.

« Kochana córko! niech ci się to stanie,
« O co mnie tylko prosisz; przydam jeszcze :
« Miast ci trzydzieści daję w panowanie,
« W lasach cię dzikich, górach, nie umieszczę,
« Będą ci wszyscy dawać uwielbianie,
« Stawiać ołtarze i przybytki wieszcze :
« Losy przeciwne nic tam nie dokażą,
« Gdzie kraj pod twoją obroną i strażą. »

Dał wyrok wieczny swej głowy skinieniem :
Szła więc dziewica, gdzie Leukas lesisty
Wznosi szczyt, dumny swojem położeniem,
Gdzie się brzeg morza zniża położysty :
Nimfy zebrane szczęsnem nadarzeniem,
Hołd wówczas pani dały uroczysty.
Cieszą się morza, co im życie dały,
Iż się bogini w opiekę dostały.

W świetnym orszaku Nimf swoich nadobnych,
Do legowiska Cyklopów przybyła.
W wyspach Liparu strasznych i osobnych,
Czeladź się sroga Wulkana mieściła,
Do stajen wówczas Neptuna ozdobnych
Kuli narzędzia, miedź zewsząd się śklniła.
Pryskają iskry, a ogromne miechy
Hucząc gwałtowne dawały oddechy.

Nie zdumiała się na te widowiska,
Na jednookie patrząc dziwotwory :
Jęczy kowadło, młot tęgi połyska,
Straszliwe zewsząd okazują wzory :
Wznosi się odgłos w dzikie stanowiska.
Brzmią ciemnych pieczar podziemne zapory.
Ponad szczyt Etny i Tynakry skały,
Grzmotnie się nadal echa wydawały.

Strach zdjął dziewice, co z Dyaną były,
Matek powieścią zdawna przerażone.
Gdy je przybyciem Cyklopów straszyły :
Więc wskroś przejęte i nieukojone,
Wszystkie się razem do pani skupiły :
A ta wzmagała śmiechem, przytulone,
Jednak choć skryte w bezpiecznej uboczy,
Przed Cyklopami zasłaniały oczy.

Latona, która na łonie trzymała
Miłe swe dziecie, szła w one pieczary,
I gdy do siebie Wulkana przyzwała,
Wyszedł, a za nim straszliwe poczwary :
Wziął dziecko z łona, a dziecina mała
W oczekiwaniu na szacowne dary,
Igrając z brodą starca zarosłego,
Tak się ozwała naówczas do niego :