Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Coraz cięższe wkładają jarzma i podatki.
Łask pańskich (jak zazwyczaj), rywale, rywalki,
Dworzany niżnikowie, faworytki kralki,
Zawsze w wojnie, a z nimi i ich adherenci,
Biją wszystkich, skoro się ich kolor wyświęci.
Król najstarszy u innych; nasz jarzmu niezdolny,
Pod tuzem, jak pod prawem sadza go lud wolny:
Bije więc wstępnym bojem i króle i kralki,
A my głupi, co gramy: płacimy za lalki.
I lalki nam też płacą. Co ziemi i piędzi
Nie miał przedtem, dziś Marek hrabia na żołędzi,
Z łaski malowanego króla jegomości
Posiada summy, wexle, fanty, majętności.
Jako strumyk, co zlekka po kamyczkach ścieka,
Nim się z niego tak znaczna ustanowi rzeka,
Iż ją majtek w żegludze żartkiem porze wiosłem,
Tak szedł Marek do zbiorów szulerskiem rzemiosłem.
Podłe są gier wspaniałych pierwsze towarzyszki,
Chcesz przyjść do Faraona, trzeba zacząć w pliszki,
Trzeba skrzętnym staraniem, gdy pora użycza,
Próbować różnych losów, i w rusa, i w bicza,
A zacząwszy w ciskankę z chłopcy po miesiącu
Kończyć z pany wśród luster, grając po tysiącu.;
Najśmielej wódz takowy do zwycięztwa zmierza,
Który się od prostego dosłużył żołnierza.
O wy! dusze wyborne i większe nad prawo!
Wspaniały punkt honoru co trzymając żwawo,
Zaufani, że na was cios kary nie natrze,
Na bankowym fortunę stawiacie teatrze;
A szacownej wolności chcący zostać wzorem;
Domy wasze trzymacie szulerstwu otworem.
Pozwólcie dusze wielkie! dusze uwielbione!
Niechaj igrzysk fortuny uchylę zasłonę.
Assamble: Niosą karty, i sztony i marki,
A jako bankierowie na walne jarmarki;
Zasiadają szulery, w wielkie dzieła wprawne,
Koło nich, jak na smyczy, pacyjenty sławne.
Ten nowy kabalista zaczyna kwerendy,
Stawił na piątkę z asem połowę arendy:
Tamten zazdrośnem okiem patrząc na kolegę,
Sypie na kralkę pełną pszenicy komiegę.
Przegrał niżnik, ów niżnik, co się był tak wsławił,
Zgniotł Antoni złoczyńcę, i w komin wyprawił.
Marcin damie łeb urwał za dwa łaszty żyta,
Klnie Jędrzej nieszczęśliwy i zębami zgrzyta;
A że sąsiad na takąż, jak on, kartę stawia,
Dąsa się na sąsiada, mruczy i przymawia.
I ów przegrał i westchnął, a Jędrzej się cieszy,
Coraz więcej zgromadza zysk szulerskiej rzeszy:
Złoto brzęczy, ten daje, a tamten odbiera:
Ow, że przegrał, za siebie coraz się obziera,
Ktoś mu przyniósł nieszczęście. Piotr przegrał na kralkę
Byłby i więcej przegrał, szczęściem postrzegł balkę.
Posunął się, a miejsca gdy lepszego siąga,
Już nietrwożny, jak siedzi, zgrał się do szeląga.
Zgrał się, a nowy Tytan zjadłością rozżarty,
Jak Ossę i Pelion rzucił w górę karty;
Wyzywa, a w perorach żwawo rozpoczętych,
Bluźni żywych, umarłych, i grzesznych, i świętych,
Piotr więcej jeszcze przegrał, przecież się uśmiécha,
Śmiech w uściech, a łzy w oczach, więc tajemnie wzdycha,
Żal dokucza, wstyd broni: trójka nieszczęśliwa,
Trojka niegdyś pomyślna, a teraz zdradliwa,
Poczwórnem złem padnieniem zgubiła go marnie,
Osierocone złoto, chciwy bankier garnie:
Nie masz czasu i żegnać miłe towarzysze,
Poszedł smutny, siadł w kącie, i satyry pisze.
Pisz bracie! dobre będą, piękne i zbawienne.
W drugim kącie na losy płaczący odmienne,
Co największą pociechą strapionego gracza,
Znalazł Łukasz nieszczęsnych awantur słuchacza;
Za nic Rzymu i Aten sławne oratory,
Natenczas, kiedy szuler płaczliwe perory
Rozpoczyna wybornym sposobem i kształtem;
Jakim los rozjuszony niesłychanym gwałtem
Srożył się, jak tylekroć szczęsne i wygrane,
Owe karty z kabały, karty doznawane,
Odmieniły się wszystkie, odmieniły nagle,
A gdy dął wiatr pomyślny w rozpuszczone żagle,
Gdy już okręt ku mecie dążył w bystrym biegu,
Gdy już portu dotykał, rozbił się na brzegu.
Rozbił się, umilkł mówca... westchnął! głową kiwnął:
Rozbił!... powtórzył słuchacz, i żałośnie ziwnął.
Wrzask — o co? — Jak nie wrzeszczeć! zyski oczywiste
Stracił Jan; wielkim głosem wotum uroczyste,
Co w zaklęciu wskróś serca słyszących przenika,
Czyni, że grać nie będzie... i stawia niżnika.
Stawia zdrajcę, co tyle złota na bank wegnał,
Stawia na pożegnanie: przegrał... nie pożegnał,
A losów nieszczęśliwych dopełniając miarki,
Pozbywszy gotowizny, gra teraz na marki.
Źle rzecz sądzić z pozoru. O marki! o sztony!
Któżby zgadł, żeście czasem warte miliony!
Spytaj Jana, opowie, kościanemi znaki,
Jak z sług pany, a z panów stały się żebraki.
Piotr kontent, Piotr, co wczoraj trzysta nie żałował:
Dziś wziął rewanż, trzy wygrał, do kieszeni schował:
Oszukał, bo grać przestał, tych, co wczoraj zgrali,
Jęczą nad srogą zemstą, więc się ich użali:
Niech wygrane odbiorą: stawił, przegrał, drugą,
I ta poszła; nie bawiąc z odgrywaniem długo,
Co chciał pocieszyć, niby zawstydzone franty,
Dał pięćset w gotowiźnie, a tysiąc na fanty.
Przegrał lecz pięknie przegrał, nie oszczędza zbioru,
Ale przegrał na słowo, a to dług honoru.
Niech głód mrą, niech klną pana służący niepłatni,
Żebrak on na potrzeby, na zbytki dostatni.
Pierwszy dług kart u niego niż zasług, niż cnoty,
Woli płacić za kralkę, niż wspomódz sieroty,
Nie kazał tak król polski, lecz kazał czerwienny:
A zbytek coraz w głupich zapędach odmienny,
W tym tylko jest stateczny, że niecnotę wdzięczy.
To nie honor zapłacić, gdy sierota jęczy;
Kiedy płacze rzemieślnik, sługa strawion pracą,
A honor, gdy się zbytki i niecnoty płacą!
Jan objął po rodzicach majętność dostatnią,
Wjechał w miasto, a wpadłszy w filutowską matnią,
W takie go facyendy wprawił kunszt łotrowski,
Że w rok poszły intraty, i summy i wioski.
Cóż teraz czyni? oto widząc w worku pustki,
Z szóstek robi siódemki, a z siódemek szóstki.
Żyje więc jeszcze lepiej: niż kiedy był panem,
A teraźniejszym dobrze dyrygując stanem,
Kto wie, jeśli co przegrał, nazad nie odkupi.
A jak zdradę postrzegą? Alboto Piotr głupi?
Wyćwiczył się on nie źle. Są mistrze uczeni,
Co kiedy zechcą, żołądź uczynią z czerwieni,