dobne pisma, o któreby mi nie było trudno, naprzód obraziłoby wiele osób i ściągnęło naganę na całe wydanie; potem jako dzieło czasu przeszłego, czasowi przyszłemu winno być zostawione. Z tych tedy powodów nie umieściłem go w zbiorze.
Komedye Krasickiego, ani druku były godne, ani zasługują na przedrukowanie; a ja gdybym to uczynił skrzywdziłbym autora, który tak dalece sam był przeświadczony o ich małej cenie, że się wstydził nawet bezimiennie je wydać, ale użył na to nazwiska swego sekretarza.
Robić wyjątki z pisma peryodycznego do którego redakcyi wiemy że należał autor, jest niewłaściwie; naprzód, jakem powiedział, żeśmy niepewni co jest jego, powtóre, że sam Krasicki niechciał aby Dmochowski przedrukowywał te artykuły.
Kazania jeżeli są, to nieliczne, a wątpliwość czy są jego własne, czy pod jego imieniem uchodzą, odstręczyła mnie od poszukiwania ich; tymbardziej że autor żyjąc pod rządem pruskim, otoczony protestantami, i niemiał sposobności okazać swój talent w tej mierze, i nie jest znany w literaturz jako krasomowca.
Listy mające związek z dziejami krajowemi, z życiem autora, naukowe, dowcipno-satyryczne, byłyby dla mnie bardzo pożądane: ale dla samego tego że są Krasickiego, dla stylu, lub dla zrobienia tomu grubszym, nieważyłbym się je drukować.
Tak więc poprzestałem na tych dziełach mego autora, które powinny i mogą być znajome publiczności naszej; a jeżeli tym sposobem przyczynię się do większego upowszechnienia ich i lepszego cenienia, drobny udział, jaki mieć mogłem w przysłudze Pana Barbezata dla naszej Ojczyzny, nadmiarę będzie mi wynagrodzony.
Zupełne wydanie godnych i niegodnych czytania dzieł Krasickiego, uczyniłoby zbiór przeszło trzy razy większy, a publiczność skazanaby była na płacenie za to co jej niepotrzebne. Byłby to zbytek godny nagany. We Francyi i Anglji może to uchodzić, raz że tam więcej jest dzieł odpowiadających nagłym i niezbędnym potrzebom kraju, potem, że Francya i Anglija nie są tak ubogie jak nasza Ojczyzna! Przyjdzie czas, że i my będziemy w stanie zdobyć się na podobne zbytki, i oddać Krasickiemu nową cześć; ale dziś przestańmy na tem co dobre i potrzebne, i błagajmy wszystkich naszych autorów, xięgarzów i drukarzów, aby natomiast drukowali tłumaczenia naszych łacińskich pisarzów, przedrukowywali stare dzieła, ogłaszali nieznane rękopisma; a jestem pewny że i krajowi i sobie samym większą korzyść przyniosą.
Wreszcie, co się tyczy wydania które ogłaszam, zdobi je portret autora ryty przez Pana Antoniego Oleszczyńskiego, którego talent tak sprawiedliwie jest wielbiony i u nas i w całej Europie; sądzę przeto że wydanie to posiada wszystkie zalety i ozdoby na jakie tylko zdobyć się było można.
Pisałem w Paryżu i Marca 1830 roku.
Jeżeli z rzeczy ludzkich może co sobie rościć prawo do nieśmiertelności, to zapewne geniusz. Inne zalety, bądź władzy, bądź bogactw, bądź urodzenia, przemijającą mają trwałość. Rażą niekiedy pozornym blaskiem mniej uważne oczy: ale zgon wraca je do nikczemności, z której się niesłusznie wydobyć usiłowały. Sama nawet cnota, najpierwsze i największe między ludźmi dobro, wkrótce nieznana gaśnie, jeźli pióro geniuszu nie wydrze ją zapomnieniu, i nie zapisze w xięgę nieśmiertelności. Sam tylko geniusz żyje z siebie: On jest i przedmiotem i sprawcą swej chwały; a te same dzieła stają się dla niego niezatartą pamiątką.
Któż ze współczesnych nad Krasickiego może być pewniejszym tego gatunku chwały? kto nad niego może sobie dłuższe obiecywać życie w pamięci potomności? Póki się utrzyma język Polski, ta znakomita i najkształtniej okrzesana gałąź Słowiańskiego języka, póty jego imie wspominane będzie z tem uczuciem, jakie jego dzieła w każdym z czytających wzbudzają. Co mówię! Dzieła jego przyłożą się do utrzymania tego języka. Najodleglejsi potomkowie, chciwi tych samych kosztować słodyczy, które w czytaniu Krasickiego ich pradziadowie czerpali, uczyć się będą ich mowy i prześlą ją swoim następcom.
Zaiste mąż tak wysokich talentów, wyższy jest nad wszystkie pochwały. Żyje on i żyć będzie z siebie: i ten wieniec, który sam swoją ręką uplotł, nie potrzebuje żadnej ozdoby z przydanych obcą ręką kwiatów. Ale posłuszny być winienem rozkazom Zgromadzenia, które uiszczając się ze swoich obowiązków, aby pamięć uczonych ludzi w inny hołd w gronie jego odbierała, mnie do tej posługi, tak dla mnie pochlebnej, wezwać raczyło. Należy się od tego Zgromadzenia najżywsza wdzięczność zmarłemu Xiążęciu, że imie swoje w rejestr jego najskwapliwiej zapisał; że w początkach zaraz, największą gorliwość, względem jego ustanowienia, utwierdzenia i skutków okazał. Niestety! jeźli nie wcześnie dla siebie, zanadto prędko umarł dla Towarzystwa, którego i najcelniejszą był ozdobą, i byłby najużyteczniejszym członkiem. Do tego nie może być rzeczą obojętną dla światłej publiczności, posiedzenia nasze tak liczną przytomnością zaszczycającej, słyszeć rzecz o mężu, którego dzieła z takiem czyta ukontentowaniem: A ja największy stąd pochop, największą śmiałość biorę, że o Krasickim mówić będę.
Żyjemy w tym wieku, kiedy opinia do prawideł natury i rozumu zwrócona, ceni ludzi podług osobistej ich wartości. Wyschło dziś źródło owych pysznych