Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A niegdyś stawni w dziełach i ozdobie.
Śpią teraz w grobie.
Cóżto za piękność w obłoku przyśpiesza?
Wdziękiem posępność łagodzi, rozśmiesza?
Córko Tetala! co się w serce wkradłaś.
Dla czego zbladłaś?
Gelkossa wdzięczna gdzie teraz przebywa,
Czyli z rycerzem tu razem spoczywa?
Tyś ich zwaśniła, każdy był życzliwy,
Jeden szczęśliwy:
Lambarg, ten tylko zyskał serce twoje,
Z srogim Ulfadą odprawiwszy boje,
Przyszedł do Selmy, gdzie cię był zostawił,
Nim się wyprawił.
Płakałaś wtenczas, gdy na bitwę godził,
I Lambarg prawie od siebie odchodził:
Wrócił twój Lambarg, uderzył w tarcz brzęczną,
Wołał na wdzięczną:
Ozwij się piękna! posępne milczenie:
Ozwij się piękna! próżne powtórzenie.
Ucichły Bardy; nawet wierny Brano,
Milczy za ścianą.
Ten, który, kiedym Gelkossę nawiedzał,
Przybycie moje szczekaniem uprzedzał,
Brano mój milczy. Gelkossa gdzieś była?
Ozwij się miła!
Zapewne, Ferkos rzekł, z towarzyszami
Bawi się w puszczach Gelkossa łowami:
— Nie słychać głosu polującej tłuszczy,
Po całej puszczy, —
Poszli do wróżka, co w pieczarze siedział,
Wróżku! powiedz nam, czy nie będziesz wiedział,
Gdzie jest Gelkossa z Kromli, jak w obłoku
W pociesznym kroku? —
Do gmachów Selmy, gdy Ulin przy bywał,
Na srogą bitwę Lamdarga wyzywał,
Ustąp Gelkossy ty, coś mi nie zdołał,
Trzykroć zawołał.
Nie masz Lamdarga, Gelkossa mu rzekła,
Ani go straszy zapalczywość wściekła:
Szedł na Ulfada, co go w bitwy woła,
I tobie zdoła.
Rozjadły Lamdarg na takowe wieści,
Poszedł na zwiady, gdzie się Ulin mieści:
Aby go słyszał, otrąbił się w lesie,
Echo głos niesie.
Usłyszał Ulin, i już się raduje,
Że mu ta bitwa zwycięztwo gotuje;
Śpieszy na odgłos, zżyma się i sroży,
Piękna się trwoży.
Trwoży się piękna o swego Lamdarga,
Że się na jego życie Ulin targa,
Nędzna! może go więcej nie zobaczę;
Jęczy i płacze.
Bieży: już w bitwie rycerzów zastała.
Czyjażby mowa to opowiedziała,
Co się tam działo? padł na wierzchu skały,
Ulin zuchwały.
Powraca Lambarg skrwawiony i zbladły,
Wraca do swojej, siły go odpadły.
Nieprzyjaciela twojegom pokonał,
Rzekł; padł i skonał.
Jęczała nędzna nad kochankiem wiernym,
Jęczała nędzna; a w żalu niezmiernym,
Tegoż, co Lamdarg dnia, i jego miła
Życie skończyła.
Rzekł Fingal. «Niechaj odpoczywa z niemi
Mój syn kochany, a z rycerzmi swemi
Nieście i Orli na to miejsce zwłoki,
Niech i on spocznie nad temi potoki.
Niechaj wraz z niemi spocznie rycerz młody.
Płaczcie Morwenu dziewice i Lody!
Obadwa, jako młode latorośli,
Jak młode dąbki, w cieniu dawnych rośli,
Obadwa padli. Patrz Oskarze miły,
Jaką ich chwałą dzieła nabawiły;
Bądź tak, jak oni, ale wiekuj dłużéj.
Piękna rzecz sława, kto na nię zasłuży.
Straszna ich postać, kiedy byli w boju,
Ale mój Ryno wdzięczny był w pokoju:
Tak był przyjemny, jak po grzmocie tęcza,
Ozdobnym pasmem gdy niebo uwieńcza.
Śpi już na wieki mój kochany Ryno,
I nasze chwile pomału upłyną:
Później, czy prędzej, i trwożny i śmiały,
Pójdą tam kędy pokój wiecznotrwały.»
Takeś narzekał nad synem, Fingalu.
Któż pojmie czułość Ossjana żalu,
Gdy ciebie stracił? Nie masz cię mój ojcze!
Gdzie twe oręże, gdzie groty zabójcze?
Gdzie ów głos wdzięczny, donośny ogromny?
Zniknęło wszystko; zgrzybiały, ułomny,
Tułam się nędzny pomiędzy zacisze.
Zda mi się czasem, że twój odgłos słyszę,
Szelest to wiatru; do mogiły wracam,
A gdy nie widzę, drżącą ręką macam:
Ze mchu i zielska twój grobowiec czyszczę,
Smutno potoki mruczą, i wiatr świszcze.
Siadł z Ossjanem Gaul wedle Swarana,
Tam kędy uczta była zgotowana;
Ująłem arfę, chcąc cieszyć mężnego,
Alem pocieszyć nie mógł strapionego.
Czylim zaśpiewał, czym na arfie brzęknął,
Swaran strapiony westchnął, albo jęknął.
Na gorę Kromli gdy rzuciłem okiem,
Postrzegłem, jako szedł leniwym krokiem
Smutny Kukulin: zwycięztwo Fingala
Wiedział ów mocarz i kto go ocala:
Lubo go cieszy państwa wybawienie,
Z przegranej swojej bolał nieskończenie.
Szedł za nim Konnal, jak dwie groźne chmury,
Zeszli ku dołu, spuszczali się z góry,
Weszli w pieczarę, którą kryją drzewa,
A kręty potok nakoło oblewa.
Liście szeleszczą, wiatr kiedy zahuczy,
Strumyk spadając, na kamyczkach mruczy:
Tam siadł syn Semy z przyjacielem wiernym,
A żalem srodze przejęty niezmiernym,
Płakał na sławę swoję utraconą.
«Gdzieżeś Bragello? gdzieżeś miła żono?
Gdybyś go w takim stanie oglądała,
Twoją rozpaczą mękibyś przydała
Mężowi twemu! — Któżto idzie do mnie?
Witaj, Karylu, sławny wiekopomnie,
Twój głos tak wdzięczny, jako arfy brzmienie,
Albo jak rosa, gdy pierwsze promienie
Wypuszcza słońce w poranek pogodny.
Gdzie jest Kukulin? powiedz Bardzie godny.