Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/287

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Niech łapserdaki zielenieją z zazdrości... Ciubuńciam Twoje łapciuńcie — Tomek“.
„P. S. — Ubzdryngoliłem się wczoraj na bibce i wątróbka się odezwała. Proszę, dowiedz się u Lipczyńskiego, jakie to proszki. Zgubiłem receptę. Najlepiej tam zrobić i przyślij. Tylko one mi pomagają. Bubusiam mocno na dobranoc — J. W. P. prof. dr. inż. hr. Tomasz, tytularny kandelabr J. K. M.“..
Murek złożył list i mruknął:
— Bezczelny błazen.
— Nie, panie Franku. To dzieciak. On jest bardzo dziecinny, a przytem artysta. My, ludzie zwyczajni, nie zawsze potrafimy poznać się na tem. To jest zupełnie inna konstytucja psychiczna.
— Zawracanie głowy! — zirytował się. — Dziecinny i artysta, ale o forsie i o własnej wątrobie umie pamiętać. Przecie w tym liście niema słówka o pani, niema cienia współczucia, czy troski. Poprostu ohydne. On chyba wogóle nie potrafi myśleć o czemś innem, jak tylko o sobie!
Mika uśmiechnęła się blado:
— Tacy są wszyscy mężczyźni. Cóż na to poradzić?...
— Nieprawda — impulsywnie zaprzeczył Murek.
— O, nie chciałam pana dotknąć. Pan najlepiej wie, że pana uważam za wyjątek. Pan jest wyjątkiem.
Spojrzał na nią posępnie i nic nie odpowiedział. Dziwnego uczucia doznawał za każdym razem, gdy Mika w ten sposób o nim mówiła. Gdzieś w głębi piersi ściskało się coś boleśnie, a jednocześnie odczuwał ulgę, podobną do tej, jaką daje zmęczonemu i zgrzanemu ciału chłodna kąpiel. Nie odpierał już nawet w myśli jej uznania, jej szacunku. Odnosił je automatycznie do swej przeszłości, która wydawała się mu teraz rzeczywiście godnem podziwu bohaterstwem. Słuchał tego, jak legendy o dawnych olbrzymach i rycerzach, których już dzisiaj niema i być nie