Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/087

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wartość walizki została wytrząśnięta. Czaban z niezwykłą wprawą segregował, liczył i zapisywał obligacje, akcje, weksle. Murkowi podsunął tymczasem wielkie pudło z czekoladkami, do którego i sam często sięgał, mrucząc pod nosem przy rachunku. Po zajrzeniu do ceduły giełdowej i do notatnika oświadczył:
— Tak, kursy djabelnie spadły. Połowa tych weksli to makulatura, ale według pobieżnego obliczenia i tak warte to razem około stu sześćdziesięciu tysięcy złotych. Około! nie wykluczam jakiegoś parutysięcznego wahania w tę czy inną stronę. Żeby między nami nie było później żadnych sporów, proponuję panu zrobić sobie spis tego bagażu...
Murek jednak ani słyszeć o tem nie chciał. Zapewnił Czabana, że mu wierzy. Wobec tego walizka wraz z zawartością znikła w czeluści szafy ogniotrwałej, Czaban zaś zaczął:
— Nu, pozostaje nam kwestja rozrachunku. Mnie teraz djabelnie potrzebna jest gotówka. Przyjmujemy, że ja, zgodnie z naszym układem, muszę panu wypłacić osiemdziesiąt tysięcy złotych. Na niektóre jednak papiery kurs obecnie jest bardzo niski, a niektóre weksle nie odrazu dadzą się zdyskontować. Poco pan ma czekać? Zróbmy tak: Wypłacę panu teraz dwadzieścia tysięcy, a sześćdziesiąt wezmę jako pożyczkę. Dam panu dziesięć procent w stosunku rocznym. Przyzna pan, że krzywdy tu niema?
— No, zapewne.
— Na pokrycie wystawię panu własne weksle — tu zaśmiał się szeroko — niech pan tylko nie myśli, że chcę pana wykiwać. Byłbym głupi, próbując oszukać człowieka, któremu wystarczy pogapić się na karty, czy na szklaną kulę, by to odkryć. Nie wymagam zgody zaraz. Jutro mi pan da odpowiedź po naradzeniu się z tą swoją kulą. A teraz jeszcze jedno: nie chcę, by ktokolwiek wiedział, w jaki sposób od-