Przejdź do zawartości

Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/009

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wał, zamieniał, wydzierżawiał, grał na giełdzie, robił kokosy lub tracił na stajni wyścigowej, elektryfikował jakieś miasteczka, parcelował jakieś tereny, obracał miljonowemi kwotami i żył w tem, jak w ukropie, nie chcąc, nie umiejąc, wprost nie mogąc odpocząć. Zdrowy i silny pomimo zbliżającej się pięćdziesiątki, potrafił trzy noce z rzędu być w drodze dla ubicia jakiegoś interesu i drugie trzy hulać, przesypiając urywkami po dwie, trzy godziny na dobę. Jedyne swoje stałe stanowisko, stanowisko plenipotenta książąt Zasławskich, traktował jako rzecz drobną i uboczną, chociaż dawała mu wcale pokaźny i stały dochód.
Ilekroć koło Tunki zaczął się kręcić jakiś odpowiedniejszy młody człowiek, pani Helena naciskała męża:
— Przecie muszę, Sewerynie, wiedzieć, ile dasz posagu Tunce? Od tego zależy jej przyszłość!
— Powiedz, kto i ile chce — odpowiadał pan Seweryn — i na jaki termin ma być forsa, a będzie.
Sam nie lubił wchodzić w te matrymonjalne projekty, chociaż córkę kochał bardzo. W jej wychowaniu też nie zabierał głosu. Postawił tylko jedną zasadę:
— Niech dziewczyna robi, co się jej podoba. Żadnych zakazów, żadnego pilnowania. W pilnowaniu można dojść do „czortików”, a dziewczyna, jeżeli zechce, to i tak się puści. Niech ma własny rozum. Głupiego i tak nie nauczysz, a mądremu nauki nie trzeba.
Pani Helena była wręcz odmiennego zdania, ale jej zdanie w tym domu nic nie znaczyło. Gdy wychodziła za Seweryna, młodzieniaszka w wyświechtanym garniturku, pochodzącego niewiadomo skąd, przystojnego wprawdzie i energicznego, lecz niewykształconego i o prostackich manjerach, sądziła, że wyświadcza mu łaskę, że z wdzięczności będzie ją na rękach nosił. Bądź co bądź była córką dyrektora gimnazjum w Smoleńsku, człowieka ogólnie szanowanego i szlachcica. Pozatem miała rentę, skromną wprawdzie,