Strona:Droga Chrześćianina Pielgrzymuiącego ku zbawiennéj Wiećznośći.pdf/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
100
Droga Chrześćianina,

Aby zaś niewpadł, ma ſię ſtrzedz zpilnośćią.
Gdyz wprzągſzy ſię znow uwikła ſię ſnadnie,
Iuż ſię nie wyrwie, albo w nich przepadnie.

Chrześćianin. Barzom ieſt ucieſzony, moy bracie, żeś tak mężnie dał odpor temu hultaiowi; bo iakeś powiedział, że nosi imie, ktore mu cale nieprzyſtoi; nazywa ſię albowiem wſtydem, a to ieſt człowiek nayniewſtydliwſzy z całego ſiwata, ktory nas hanbą chciał przykryć przed wſzyſtkimi ludzmi, i chciał, abysmy ſię wſtydzili tego, co ieſt iſtotnie dobrym i chwalebnym, przez co pokazuie, że on ſam wſzyſtek wſtyd z ſiebie zrzucił; a dla tegoż odpędzaymy go mężnie od ſiebie, ieżeli cokolwiek mamy rozumu, bo tylko głupi ludzie daliby mu ſię uwieść.[1] Mowi Salomon: Mądrzy dziedziczną ſławę osiędą, ale głupi odnioſą zelżywość.

Wierny: Zda mi ſię, że trzeba wezwać na pomoc przeciwko temu nieprzyiacielowi Wſtydowi tego, ktory chce, bysmy mądrze poſtępowali, i abysmy byli zwyciężcami na źiemi w ſamey prawdzie.

Chrześćianin: Dobrze mowiſz; ale czy nie potkałeś ieſzcze kogo w tey dolinie?

Wierny: Niekogo, bo ſłońce oświecało wtey mey drodze i owſzem w ſamey dolinie cienia ſmierci.

Chrześćianin: To było wielkim ſzczęśćiem dla ciebie; ia mogę rzec, że niebyłem tak ſzczęś-

liwym.
  1. Przyp. 3, v. 35.