Strona:Dr Murek zredukowany (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/346

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Murek po dłuższej chwili zapytał przerywanym, głuchym głosem:
— Co ja wam... złego zrobiłem?... Ludzie!...
Zapanowała taka cisza, że słychać było tykanie zegara.
— Wy starzy, których ja jak rodzonych... Żeby wam moja krzywda grób przygniotła, żeby was... A ty, ścierwo — zwrócił się do Karolki, — ty mi za to zapłacisz!
Wolno, bardzo wolno ruszył ku niej. Karolka obejrzała się i nagle wzięła się pod boki.
— Więc co?! — podniosła głowę. — Więc bij! Zabij!
Murek zamierzył się i z całej siły wyrżnął ją pięścią w środek twarzy. Zwaliła się na podłogę z głuchym łoskotem. Oboje starzy wcisnęli się w kąt i wczepieni w siebie, jęczeli piskliwie, wzywając wszystkich świętych na pomoc. Murek jednak tego nie słyszał. Porwał krzesło i wymierzył leżącej cios tak silny, że krzesło rozsypało się na kawałki, a Karolka zerwała się z bólu i rzuciła się do drzwi. Nim dobiegła, chwycił ją za włosy, a drugą ręką zaczął wymierzać uderzenia coraz mocniejsze: w twarz, w piersi, w brzuch. Wiła się charcząc i szamocząc się napróżno, aż szarpnął i w garści został mu duży pęk włosów, a Karolka potoczyła się, upadła ciężko grzbietem na kubeł z węglem i bluznęła z ust czarną krwią. Zadarta spódnica odsłoniła grube, nagie uda.
Murek zamachnął się i wymierzył jej straszliwe kopnięcie w podbrzusze. Zawyła nieludzkim głosem, zwinęła się w kłębek, znowu rozprężyła, nogi i ręce zatrzepotały w konwulsyjnych drgawkach po podłodze i znieruchomiała.
Nie zastanawiał się w tej chwili, czy umarła, czy tylko zemdlała. Stał pochylony nad nią, dysząc ciężko i wpatrywał się w jej zmasakrowaną, siną i spuchłą twarz, podobną do kawałka surowego mięsa. Potem zaśmiał się, spojrzał na własne ręce, pokrwawione i pokaleczone na kostkach. Ostrożnie, by nie poplamić krwią ubrania, wydobył z kie-