Strona:Dr Murek zredukowany (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/342

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nim, w Murku, w Wysłanniku Centralnego Komitetu, pozna dawnego dygnitarza magistrackiego.
Wszedł na Dojazdową i przyśpieszył kroku. Drewniany domek, gdzie mieszkają Żurkowie... Krzaki w ogródku podrosły pokaźnie... Taki ciepły dzień, dziecko napewno jest w ogródku. Stefanek... Rodzony syn... Wzruszenie leciutko ścisnęło mu gardło, puls walił mocno w skroniach.
Dziecka jednak w ogródku nie było. Po grządkach spacerowało kilka kur. Poomacku przeszedł przez ciemną sionkę, odszukał klamkę drzwi swego dawnego pokoju. Nie były zamknięte. Wszedł i uśmiechnął się: pokoik był czyściutki, poprzybierany ozdobami z kolorowego papieru, nad komodą w ramkach wisiało kilka fotografij Karolki.
— Ach, te kobiety — rozrzewnił się, stwierdziwszy, że Karolka do fotografji wystrajała się w zamaszyste kapelusze, w których zresztą wyglądała wcale ładnie.
Na komodzie poznał kilka swoich starych drobiazgów: przybory do pisania, porcelanową figurkę Chińczyka, a nawet srebrny nóż do rozcinania kartek. Nie musiało im tu być za ciężko, skoro tego nie sprzedali. Obok pod lustrem leżały rurki do fryzowania, pudełko z pudrem i drugie z różem.
— Wybiję jej to z głowy — pomyślał pobłażliwie i cofnął się do sionki, by przejść do kuchni, gdzie napewno wszyscy musieli być w komplecie, jako w porze obiadowej. Umyślnie nie zawiadomił ich o swoim przyjeździe listownie, chcąc tem większą sprawić im niespodziankę.
Wszedł nie pukając. Musiało już jednak być po obiedzie, bo była tu tylko stara Żurkowa. Pochylona nad rynienką myła właśnie talerze.
— A kto to? — zapytała nie podnosząc głowy.
— Dzień dobry pani, to ja.
Staruszka odwróciła się i nagle krzyknęła przeraźliwym głosem: