Strona:Dr Murek zredukowany (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/327

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak — przyznał Murek — nie wesołą miała pani pierwszą znajomość z życiem.
— Do słówek łacińskich, francuskich i angielskich, których uczyłam się na pensji, przybyły nowe polskie: te, któremi zapisane są ściany w szaletach.
— I tam... tam pani poznała swego narzeczonego?
Skinęła głową i zagryzła wargi. Po dłuższem milczeniu dodała:
— Przychodził tam kilka razy. Pewnego wieczoru zamknął drzwi od wewnątrz na klucz i zgwałcił mnie na kamiennej posadzce.
— Bydlę — wyrwało się Murkowi, lecz dziewczyna wzruszyła ramionami:
— Miał rację.
— I odtąd go pani pokochała?
Zaśmiała się krótko:
— Nie, panie, odtąd wiedziałam w jaki sposób biedna i młoda dziewczyna może zarabiać na swoją egzystencję. A jak zarabiać nauczyli mnie później inni. Jego spotkałam znowu prawie po roku. Nosiłam już wówczas krepdeszinowe kombinezki.
— A teraz kocha go pani?
Arletka odeszła do okna, obejrzała się, jej usta skrzywiły się nienaturalnym uśmiechem, a oczy dziwnie przymrużyła.
— Poco panu to wiedzieć? — powiedziała takim tonem, jakby mu mówiła: zapytaj jeszcze raz, a dowiesz się czegoś bardzo ważnego, koniecznie zapytaj.
Murek odczuł to dobrze, lecz nie odezwał się ani słowem. Po tych zwierzeniach, Arletka wydała mu się bliższa i bardziej godna współczucia, sympatyczniejsza i pociągająca. Przecież nie chciał jej wierzyć, przecie wciąż upominał siebie i przestrzegał przed przyjmowaniem za dobrą monetę tej romantycznej historyjki... A jednak wierzył. I chociaż w duchu przyznawał, iż dość nieszczęść zwaliło się na tę mło-