Strona:Dr Murek zredukowany (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/316

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Z hrabią po salonowemu, a z prostakiem poprostu — domyślnie dopowiedział Murek.
Potrząsnęła głową:
— Właśnie, że nie. Odwrotnie. Taki gość od magli, dość ma w domu cholerowania żony i chce w lokalu siedzieć z damą, a nawet sam stara się udawać wykwintnego, póki nie zaleje się na pestkę. A hrabia lubi żeby mu zawalić ordynarnie, by nie umieć przyzwoicie jeść i przekręcać francuskie słowa. Taki idjota wówczas cieszy się, że jest mądry i wykwintny, śmieje się, podmiguje z przyjaciółmi, a jak mu na każde jego najgłupsze powiedzenie pisnąć jeszcze „o jej!”, to rozpływa się z zadowolenia. Potem łaskawie oświadcza, że wydobędzie taką dziewczynę z błota i da jej... Jak to się nazywa?... Aha: polor i oprawę. A całe gadanie poto, by nabrać biedną fortancerkę na darmowe przespanie się z nim. A nuż skusi się nadziejami na „wyższy poziom”, to znaczy w praktyce na dostanie się do faceta na stajenkę, no i nie upomni się o doraźną należność.
Westchnęła i dodała zabawnie smutnym tonem:
— Świnie.
— Ale pani ma zdolności obserwacyjne, panno Arleto — powiedział Murek z podziwem.
— W życiu wszystko się wyrabia. Dlatego też jestem pewna, że pan nie jest tem, na co zewnętrznie wygląda.
— Tylko czem? — zaciekawił się szczerze.
— Pan?... Albo pan zbankrutował i z biedy do tego doszedł, albo...
Jej oczy uważnie i badawczo patrzyły zukosa.
— Albo? — podchwycił Murek.
— Albo spełnia pan swój obowiązek służbowy.
Murek zrozumiał, o co go posądza:
— Czyli, że jestem tajniakiem? — zapytał z uśmiechem. — Wyglądam na to?...
Miał jej ochotę powiedzieć, że właśnie przedwczoraj zo-