Strona:Dr Murek zredukowany (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

trumny stroskana rodzina wlewać będzie. Pisaciel, zatabaczona jego kancelarja!
Minęła dobra godzina, nim mógł podnieść się o własnych siłach i dowlec na Leszno. Przeleżał wtedy cztery dni, a choć go wściekłość brała, rozsądek przeważył: więcej pod Sąd nie poszedł. Próbował jeszcze szczęścia przed gmachem województwa, lecz tu policja wyłapywała takich amatorów. Wywijał się, jak umiał, lecz wkońcu go złapano. Przenocował w komisarjacie, nazajutrz zaś stanął przed sądem starościńskim.
Urzędnik, pełniący tu funkcję sędziego administracyjnego, przejrzał protokuł, papiery i przyjrzał się mu z ostentacyjnem zgorszeniem:
— I pan jest doktorem praw?
— Tak jest.
— Niesłychane.
— Od szeregu miesięcy jestem bez posady — zaczął Murek. — Nie mam z czego żyć. Z nędzy chwyciłem się takiego zajęcia.
Urzędnik przerwał z oburzeniem:
— I to mówi wykształcony prawnik! Niesłychane! Czego zatem można wymagać od analfabetów?! Czy pan tego nie rozumie? Jeżeli ktoś chce zarobkować pisaniem podań, powinien uzyskać koncesję, pozwolenie, opłacić świadectwo przemysłowe. Pan uprawia nieuczciwą konkurencję w stosunku do tych, co zmuszeni są utrzymywać biura, czy kancelarje adwokackie.
— Kiedy mnie nie stać na obiad, cóż dopiero na biuro. Mieszkam kątem u stróża. A jako prawnik, jako były urzędnik państwowy i komunalny znam się o tyle na...
— Wybaczy pan — urzędnik podciągnął nerwowym ruchem mankiety. — Ale to jest bardzo smutny objaw. Bardzo smutny. Żeby prawnik, który powinien świecić przykładem społeczeństwu, stanowić wzór poszanowania prawa,