Strona:Domiński - Arkusz poetycki 7.djvu/3

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
MARSZ ŻOŁNIERZY

Topole oddech wstrzymawszy przystanęły w biegu
i klękły jak kobiety na zielonych miedz śniegu.
Szosą żołnierze szli, śpiewali,
Księżyc wschodził i srebrem twarze im osmalił.
 
Oficer jadąc przodem tęskną dumkę nucił,
może śmierć już przeczuwał, tak się zmierzchem smucił.
Las ciemną grzywą wiał na końskim karku,
śpiew przeciągał żałośnie i pochylał barki.
 
A kiedy z chłopskich chałup noc podeszła blisko,
otworzyło się nagle słodkie tokowisko.
Ej — śpiewali, śpiewali, śpiewali, śpiewali,
jakby pieśnią tą chcieli własne groby podpalić...