Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/382

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

strem stanęły koszem ogromnym. Na dążącą zaś za wozami zgraję łupiezką, wpadł niespodzianie Hetman Polny Koronny z niewielkim pocztem rycerstwa, i straszną klęskę zadał Kantemirowi u brzegów Dniestru. Większa część pogaństwa zginęła przechodząc rzekę, albo błąkając się rozbita po lasach okolicznych. Tylko mała garstka uszła w popłochu, z trzykroć postrzelonym dowódcą Kantemirem.
«W pogoni za rozbitkami, zagnało się rycerstwo polskie aż do kosza z jeńcami, dla których niewola pogańska skończyła się tym razem na szczęście już w granicach własnego kraju. Scenę spotkania się wybawców z wybawionymi, odmaluje najlepiéj jeden ze świadków naocznych, spółuczestnik tego jedynego w swoim rodzaju odgromu dziatek:

«Od południa, mila od Dniestru, począł się kosz, niezliczona rzecz ludzi obojéj płci, bydła, koni, stada owiec, które na gospodarstwo pędzili. Pełno było po polach dzieci, niewiniątek i niemowlątek odbieżanych, które tylko płaczem krzyczały. Zaczęły się więźniów naszych, szlachcianek i panienek szlacheckich procesye, i tłumy bardzo gęste różnéj kondycyi i wieku ludzi, około Krosna i Przemyśla pobranych, przez trzy mile continue z płaczem idących. Wielki tam żal był z pociechą zmieszany, gdy ci ludzie znowu na świat porodzeni, z prostoty swojéj krzyżem przed nami padając, różne błogosławieństwa nam dawali. Sprzętami zaś domowemi... . a nawet aparatami kościelnemi, cokolwiek jeno na koniu zanieść mógł nieprzyjaciel, usłany był wszystek szlak. A plon..... temu poganinowi jako okrutnemu lwowi z paszczęki wydarty, i do wolności pierwszéj jest przywrócony, tak że ledwie kto u nich w niewoli został, oprócz tych, których oni uciekając ścinali i psowali, których jednak nie nalazło się więcéj, nad kilkuset na tych szlakach.....»

«Po wyczerpaniu ostatnich sił pogoni za resztkami pogaństwa, kiedy konie, od 26-ściu godzin nic nie jadłszy, kroku już daléj ruszyć nie mogły, pozwolił sobie Hetman o północy dwugodzinnego spoczynku w lesie, a rano o pierwszych zorzach udał się do pobliskiego Halicza, dla podziękowania Bogu za wczorajsze ocalenie tylu ofiar jassyru od długoletnich więzów, tylu dusz nie-