Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czekają, będziesz bezpieczna jakby jaka królowa. Niech tam sto Senatów mieszczuchowskich o ciebie szturmuje, nie poradzą. Cała Wodna Armata stanie jak jeden człek za nami. Tak tedy posiedzimy tam czas jakiś, a kiedy się stary wysapie, to go ładnie przeprosim, i basta.
Hedwiga przez chwilę milczała. Widocznie, była w jéj sercu walka. Czarowny obraz szczęścia tak blizkiego, tak łatwego, przemknął się przed nią jak olśniewająca błyskawica. Ale téż i szybko jak błyskawica, zgasł.
— Nie. — Odrzekła głosem drżącym od wzruszenia. — Ja tego nie zrobię.
— Nie rekuzuj mię tak zaraz. — Nalegał Pan Kaźmiérz. — Namyśl się, nim zabijesz. A toż to druga taka cudowna okkazya, póki życia nam się już nie przydarzy? Tylko pomyśl: starego tu niéma — tego piekielnika Ollendra niéma — sam Pan Bóg wszystko nam urządził — o patrz, tylko tu skręćmy w tę przecznicę, tam zara moja gospoda — nim kto zweryfikuje że my znikli, to już będziem w Oliwie.
— Nie kuś mię Waszmość jak ten wąż..... to byłby grzéch, wielki grzéch.
— Co za grzéch?
— Jakto? Uciec od mego benefactora, co mię wyrwał z jassyru, od Tatarów?
— Pięknie wyrwał! A sam trzyma w jassyrze! Już ja tam niewiem kto gorszy, czy Tatar czy Niemiec?
— Zawdy ja chléb jego jadłam bez cały mędel lat.