Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

chyba musiała być obrana z rozumu, gdyby nie pojęła co to dla niej za szczęście.

Tak rozmyślając, Pan Rajca z boku na bok się przewracał, a wciąż nadsłuchiwał, czy Kornelius nie otwiera drzwi dolnych? Czy suknia Hedwigi nie chrzęści po schodach?
Nakoniec mu się wydało że oczekiwani prędzéj wrócą, jeśli będzie ich wyglądał oknem. Wstał więc, poprawił na głowie szlafmycę, na barki nadział szlafrok mięciusieńki, tkany w duże różnobarwne kwiaty, i z komory sypialnéj przeszedł do przeciwległéj, zkąd mógł widziéć taras i ulicę. Nie zabrał nawet z sobą świécy, gdyż od tamtéj strony xiężyc przepysznie jaśniał.
Siadł tedy Pan Konzul w oknie, a że przez małe, wypuklaste szybki, trudno było rozeznać głąb ulicy, więc uchylił nieco jedną połowę okna, i z rozkoszą wciągnął do piersi wonne powietrze ciepłéj, letniéj nocy.
Długo tak siedział, i marzył, i wyglądał, ale na ulicy było pusto i głucho, tylko xiężyc nieznacznie posuwał się po niebie, i zégary miejskie, z przekorną powolnością, wydzwaniały ciążące Majstrowi godziny.