Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Rzecz dość zwyczajna, Pan Schultz nam zachorzał.
— Aha! Co prawda, źle mu z oczu patrzy. No, aleć to nic obłożnego, kiedy przyszedł?
— Nie przyszedł, jeno się przywlókł. On często miewa jakoweś darcie w nogach, i jakieś okrutne bolenie na wnętrzu. Medyk Pagliano zadekretował, jako to zbytnia wilgoć z picia cerewizyi, ale Pan Konzul powieda, że Włoch niezna się na piwie, i dla tego takie androny plecie, i cały Magistrat go w tym sensie sukkursuje, bo wszyscy oni w piwku się kochają. Owóż dziś, przychodzę do nich, już ustrojona, — wszak niepodle, co?
— Ach, boginie z Olimpu mogą zajrzéć Wacpani!
— Tedy widzę, i Hedwiga już wymuskana, jeno Pan Majster jeszcze się guzdrze, i szat nie nie naciąga, i popija tyzannę, a precz stęka: «Oj biéda! Niemogę pójść. Herr Gott! Niemogę.» Ja tedy, w duszy rada że nam wolność ostawi, daléj w namowy: «Ostań się Waszeć doma, legnij na becikach, a ja Pannę Hedwigę zabiorę i pomatkuję modelowo.» A tu figuruj sobie Waszmość, jak się dziewczyna wyrwie, tak mało co wszystkiego nam nie popsowała. Powieda: «Kiedy Pan Meister nie idzie, to i ja nie pójdę, jeno się ostanę, aby Dobrodziejowi usługować.» I już odpina kolce i ściąga rękawice. Ażem się zdumiała, bo to wszelaka panna, kiedy ma iść na taniec, to i po trupach by gotowa skoczyć, a ta benewolnie powieda: «Nie pójdę.» No, i co Waszmość