Nagle..... jakaś błękitna jasność olśniła go tak mocno, że aż musiał oprzéć się o filar. To pani jego myśli! To wszyscy oni wchodzą..... O..... już są na sali.....
Przodem idzie Pan Konzul, ubrany bardzo suto, w sajan z czamletu barwy cygrynowéj, czyli koloru wody morskiéj, (seegrün), z popieliczemi wyłóżkami, na przodzie roztwarty; z pod sajanu sterczy jego pierś wypukła, i wydyma się obercuch czarny, sztucznie rzezany, śrebrzystą taśmą sznurowany; u kolan i u trzewików chrzęszczą róże z kilkobarwnych wstążek, przeszpilone srebrnemi sprzączkami; na kapeluszu chwieją się czarne i seledynowe pióra; głowę pod niemi Pan Rajca nosi wysoko, jednak z tém wszystkiém wygląda dziś niedobrze; jakieś ma pod oczami sine plamy, na policzkach ciemne wypieki, krok chwiejny i nierówny. Ale widocznie się przemaga, nadrabia uśmiéchem pełnym dumy; a ma z czego być dumnym, bo i sam dziś wystąpił uroczyście, i pod rękę prowadzi Panią Florę, która w koło siebie roztacza upajającą czarowność.
Od miesiąca już ona zrzuciła przecie uprzykrzone kiry, i dziś nakoniec mogła przystroić się pięknie. Ach, nie tak pięknie wszakże jakby chciała! Prawa przeciw-zbytkowe ciężą na niéj bez miłosierdzia. Mimo wspaniałości swoich wdzięków, prosta wdowa po Majstrze passamonniku niemoże nosić ani kosztownych tkanin, ani prawdziwych klejnotów. Ten zakaz jest największą zgryzotą jéj życia; ile to już godzin ona się nad nim napłakała! On téż jest głównym powodem
Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/144
Wygląd
Ta strona została skorygowana.