Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

więć okrętów, a Szwedy miały jedynaście, a wszelako ich stłukł na miazgę.
— I nawet — wtrącił Pan Kaźmiérz — ich dowódca Hoenszyld był zabit.
— Jeno — ciągnął daléj Stilling — ten Cyppelmann nie ze wszystkiém wasz.
— Jakto nie nasz? — Krzyknął Zabokrzycki. — Że nazwa Niemcem trąci, to nie racya, tu pełno takich, ale duszą, całą duszą był nasz. Jamci go znał, i miłowałem go jak rodzonego, i nie dam sobie gadać, że nie nasz!
Pan Zabokrzycki był zacietrzewiony, Pan Stilling także zaczynał się zapéżać, byłoby pewnie przyszło do dłuższéj zwady, ale w téj chwili zrobiło się na sali poruszenie; Galjarda właśnie dobiegała do końca, muzyka ucichła, i tłum zaczął od filarów odpływać ku ścianom, przyczém zgiełkliwą falą rozciął nasze kółko rozprawiaczy.



Nastała między tańcami przerwa, podczas któréj chędogie dziewczęta wysuwały się z bokówek, i roznosiły po sali rozmaite napitki; dla mężczyzn wina i miody, a zwłaszcza kufle z pieniącém się piwem; dla dam, ciepłą zupkę z bułki, bardzo zdrową, i przedziwne mleczko z migdałami. Ustawiały téż na stołach cudne, płaskie naczynia, wyrobione w kształcie konch albo łódek, pełne konfitur i cukierków, a przy nich niemniéj cudne dzbany, z zimną wodą, zaprawną smakiem owocowym; roznoszono także całe pi-