Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zbudowanie swoich zwierzchników, tknięty nagłą sumiennością Pan Porucznik, chciał koniecznie najrzetelniéj dopełnić.

Tak usprawiedliwiwszy się we własnych oczach, Kaźmiérz zaczął żyć z dnia na dzień, w tém czarodziejskiém odurzeniu, co niechce nic przewidywać, co gotowe jest przyjąć wyrok śmierci na jutro, byle dziś jeszcze nie stracić swego raju. Dziwił się tylko, jak mógł dwadzieścia kilka lat przeżyć na ziemi bez Hedwigi? Jak mógł kiedykolwiek spoglądać na inne białogłowy? A spoglądał..... ach, tyle razy! Tak, — ale dawniejsze jego spojrzenia nie były podobne do dzisiejszych; dawniéj, ciskał tylko iskrami oczu, a dzisiaj płomieniami serca. Dawniéj, wszystkie kobiety (byle ładne), miały dla niego równą wartość; dzisiaj czuł, widział i wiedział, że ta jedna, to jest właśnie owa jedyna, która w Xięgach niebieskich została dla niego przed wiekami zapisana, darowana, słowem — tak jak śmierć — przeznaczona.
Ta pierwsza prawdziwa miłość, promieniowała z jego serca niby pierścień ognisty, pod którego upalnością i serce ukochanéj topniało jak rosa pod słońcem. Z początku, przekonana że to jest nieznane jéj dotąd, uczucie siostry dla brata, Hedwiga nie broniła się wcale od nowych, upajających wrażeń; jednakże po dniach kilkunastu, zaniepokojona stanem swojéj duszy, już wybierała się do kościoła Dominikanów, dla zasięgnięcia rady od mądrego swego spowiednika,