Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/076

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Biorę tedy serduszko Wacpanny.
To mówiąc, włożył do ust marcepanik, i smakując w nim z rozkoszą, powtarzał:
— Aj! Co za specyalik! Do śmierci ta słodycz mi ostanie.
Hedwiga tymczasem pochyliwszy kraskę, ze złotego jéj dzióba lała napój gęsty i ciemny, tak że kielich z amarantowego stał się morderowym.
Potém powróciła do kołowrotka. Robota jednak szła niesporo, kółko co chwila stawało, prządka wolała zasłuchiwać się w rozmowie gościa.
Ten, ująwszy kielich, wniósł «Zdrowie Panny - Siostry,» pokosztował, i mówił:
— Ono zdrowie chciałbym duszkiem wypić, aleć — jako widzę, — nie godzi się takowego nektaru łykać bez konsyderacyi. Wyborność.
I powoli popijał, a pijąc przyglądał się ciekawie naczyniom.
— Co téż to u Waszeci precyozów!
— A, mamci tego trocha, bom zawdy adorował wszelakie meister-sticki. Ten kielich to pamięta króla Zygmunta Augusta. Nalewka przyszła mi z miasta Italskiego Firency, gdzie są wielkie Meistry złotniki. A ta skorupa na konfekty, — patrz jeno Waszmość co tu kolorów lata w oczach, i purpura, i lazur, i złote płatki, — to jest, morski rarytas, Nautylus.
— Przebóg! Nautylus, o którym jam się tyle naśpiéwał! — Zawołał Pan Kaźmiérz. — A dajże go tu Panie Konzulu, niechże mu się naprzypatrowam. Jam go zawdy był taki ciekaw, żem już